Załamanie klimatu dotknęło już całego globu. Oprócz wzrostu średnich temperatur w miastach, chociażby Europy, ostatnio miało miejsce bardziej niepokojące zjawisko. Fale ciepła doszły aż do Arktyki i Antarktydy, gdzie zaobserwowano wzrost średnich temperatur aż o kilkadziesiąt stopni Celsjusza. Dlaczego jest on aż tak duży i jakie będzie miał on skutki?
Sytuacja na biegunach
Teraz, kiedy temperatury na Antarktydzie powinny spadać, badacze odnotowali spadek tylko do -12,2 st. C. To kolejny wynik wyższy od tego rekordowego z 2016 roku. Łącznie ta temperatura jest 40 stopni wyższa od średniej. W innym regionie Antarktydy odnotowano -17,7 st. C., mimo że, zgodnie ze średnią, powinna ona wynosić jeszcze 15 stopni mniej.
Tymczasem na Arktyce temperatury powinny rosnąć. I rzeczywiście tak się dzieje, jednak już na samym początku arktycznej wiosny padają rekordy – od 1944 roku nie zaobserwowano tak wysokiej temperatury, jaką jest 3,9 st. C.
Przyczyny i skutki upałów na biegunach
Naukowcy tłumaczą, że ekstremalne temperatury na obu biegunach to wynik zetknięcia się wyżów i niżów atmosferycznych. A co to oznacza dla Ziemi? Dosłownie katastrofę. Lód arktyczny i antarktyczny chronią klimat ziemski przed ostatecznym załamaniem. Z roku na rok na Arktyce tworzy się go coraz mniej. Według szacowań utraci ona cały swój lód do 2050 roku. Skutki katastrofy klimatycznej będą odczuwane przez dziesięciolecia, nawet jeśli już teraz podjęlibyśmy radykalne kroki. Naukowcy całego świata alarmują, że jeśli nadal nie wdrożymy działań w celu zatrzymania załamania klimatu, niedługo może być już za późno.
Przygotował: Hubert Drabik