Sandra Milwiw-Baron szczerze o wyzwaniach macierzyństwa
Życie Sandry Milwiw-Baron zmieniło się nie do poznania od momentu narodzin jej syna, Leonarda. Chłopiec, który przyszedł na świat 16 maja br., znacznie wcześniej niż planowano, stał się źródłem nieopisanej radości dla swoich rodziców. Za pośrednictwem mediów społecznościowych, 29-latka dzieli się z obserwatorami swoją codziennością, nie pomijając trudniejszych chwil. Wyznaje, że życie z małym dzieckiem nie zawsze jest usłane różami, a zmęczenie i wyczerpanie są częścią jej nowej rzeczywistości. Mimo to, każdy dzień to dla niej nowe doświadczenie i kolejna okazja do czerpania radości z macierzyństwa, nawet jeśli Leoś jest, jak sama przyznaje, wymagającym dzieckiem.
Przez lata mieszkała w Stanach Zjednoczonych, teraz ma już tego dość
Sandra Kubicka, która przez wiele lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych, gdzie Halloween jest świętem obchodzonym z wielkim rozmachem. Po przeprowadzce do Polski zrezygnowała z tej tradycji.
Odkąd się przeprowadziłam do Polski, nie obchodzę Halloween. Ani razu się nie przebrałam, bo w Stanach przebierałam się całe życie i już miałam tego dość - wyjaśnia modelka w rozmowie z Jastrząb Post.
Mimo że w Polsce Halloween zyskuje na popularności, Sandra woli spędzać wolny czas w domowym zaciszu.
Chrzest syna - decyzja, która dzieli
Życie rodziny Milwiw-Baronów od momentu narodzin Leosia mocno angażuje internetową społeczność. Jednym z pytań jakie nasuwa się licznie zgromadzonym obserwatorom jest chrzest. Sandra stawia sprawę jasno:
Nie jestem w ogóle religijna - mówi.
Co ciekawe, decyzję o ewentualnym chrzcie syna pozostawia mężowi. „Jeżeli Alek będzie chciał, to pewnie tak. Ja mam ambiwalentne podejście do takich rzeczy” - konkluduje.
- „Leoś płakał, a ja razem z nim”. Sandra Milwiw-Baron zmaga się z trudami macierzyństwa
- Milwiw-Baron w ogniu krytyki: „Kogo to interesuje, Sandra?”. Wszystko przez te słowa o byciu mamą
- Sandra Milwiw-Baron zdradza plany dotyczące drugiego dziecka! Leoś będzie miał rodzeństwo?
- Dla niej to już przeszłość. Sandra Milwiw-Baron stawia sprawę jasno: „czegoś brakowało”