Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 3 lipca br. około południa. W jednym z mieszkań na warszawskim Ursusie wybuchł pożar. Strażacy pojawili się na miejscu chwilę po otrzymaniu zgłoszenia. Kiedy znaleźli się na piątym piętrze budynku zmuszeni byli wyważyć drzwi lokalu zajętego przez żywioł. "Zadymienie na klatce było ogromne" - relacjonuje jedna z mieszkanek bloku.
Niezwykła postawa strażaków
W trakcie akcji ratowniczej strażacy natrafili na przerażonego kota. Nie zawahali się ani chwili, by podjąć wszelkie możliwe kroki, aby uratować jego życie. Zwierzę zostało wyniesione z zadymionego mieszkania, a następnie poddane troskliwej opiece. Otrzymało tlen i dołożono wszelkich starań, żeby pomóc mu odzyskać siły.
Fot. zdjęcie wykonane przez mieszkankę bloku
Mieszkanka osiedla, która zaoferowała tymczasowy azyl dla uratowanego kota, w rozmowie z RMF FM, podzieliła się swoimi wrażeniami:
To było niesamowite, jak zorganizowani i zdecydowani byli strażacy. Ich praca budzi ogromny szacunek. Nie tylko ugasili pożar, ale z wielkim poświęceniem zajęli się też ratowaniem kota — opowiada.
Najprawdopodobniej przyczyną pożaru było zwarcie elektryczne. Na szczęście domownicy uniknęli bezpośredniego niebezpieczeństwa, ponieważ poza czworonogiem nikogo nie było w mieszkaniu. Dzięki zdecydowanym działaniom, sytuację szybko udało się opanować, nie dopuszczając do większego rozprzestrzenienia się ognia.
Właścicielka kota, wzruszona poświęceniem strażaków i pomocą sąsiadów, odebrała swojego pupila, który, choć wystraszony, szybko wraca do siebie.