Pasję do ekstremalnych podróży zaszczepił w niej tata, który cztery lata temu wyruszył na wyprawę w góry Kaukazu i już nigdy nie wrócił. „5 marca 2020 roku zginął, wchodząc na rosyjski pięciotysięcznik” – napisała Zoja, publikując wspomnienia z nim związane.
Dane mi było spędzić z tatą tylko 14 lat, zawdzięczam mu bardzo wiele. To od taty otrzymałam pasję, wytrwałość i ogromne pokłady miłości do świata.
„Mojego taty nie ma już obok, jednak pewna jego część żyje razem ze mną. O tę część siebie zawzięcie dbam, dlatego gdy ktoś spyta, jaki był mój tata, odpowiem, że dokładnie taki jak ja” – podsumowała.
Zoja poszła w ślady ojca
19-letnia Zoja spakowała plecak i wyruszyła śladami zmarłego taty, jako najmłodsza Polka w historii zdobyła szczyt ośmiotysięcznika Manaslu, ósmego najwyższego szczytu na świecie. Dziewczyna do wyprawy w Himalaje przygotowywała się od roku. Swój dzień zaczynała od treningu na siłowni, zaraz po pobudce o 3 nad ranem, ponadto zdarzało jej się nawet spać na balkonie, co stanowiło element przygotowania do wyprawy. Codziennością dzieliła się w mediach społecznościowych, a aktywności prezentowane w internecie szybko stały się elementem parodii przedstawiającej „produktywny dzień” Zoi. Mimo to nastolatka nie ustawała w walce o swoje marzenia. W styczniu tego roku przebiegła półmaraton na kole podbiegunowym, czyli 21 km w temperaturze - 40 st. C. Wcześniej objechała Singapur na rolkach, a w 2023 roku relacjonowała wyprawę na sześciotysięcznik w Andach.
„Weszłam na szczyt i się popłakałam, nie były to łzy szczęścia”
Rok przygotowań i trzy tygodnie spędzone w base campie, gdzie czekała na odpowiedni moment, by przystąpić do ataku szczytowego, który z kolei trwał cztery dni. Droga na szczyt wcale nie była łatwa, 25 września o godzinie 5:09 dokonała niemożliwego, jako najmłodsza Polka w historii stanęła na szczycie Manaslu.
Weszłam na szczyt i się popłakałam i nie były to łzy szczęścia. Były to bardzo przykre łzy, bo było ciemno. Więc mnie tam nic nie zachwyciło – mówiła Zoja w RMF FM.
„(...) Weszłam, było ciemno, zrobiłam zdjęcie i stwierdziłam, że jeszcze się nie cieszę, bo na radość to przyjdzie czas po zejściu. Ale satysfakcja była. Na szczęście udało się szybko zejść” – podkreśliła.
„Zaczęłam panikować, że zaraz się uduszę”
Kiedy po ataku szczytowym, Zoja szczęśliwie dotarła do base campu mogła w końcu zregenerować siły, które potrzebne jej były na powrót. „W końcu mogłam usiąść, przebrać się i chociaż chwilę się przespać…” – zaczęła. Jednak okazało się, że wycieńczony organizm nastolatki miał na tę noc inne plany:
Nie wiem, czy była to kwestia wysokości, czy zmęczenia, czy obu. Natomiast w tę noc lunatykowałam. Wydawało mi się, że jestem w obozie czwartym i zaczęłam panikować, że zaraz się uduszę.
„Wyszłam ze śpiwora, wyszłam na zewnątrz i dopiero jak dotknęłam stopą śniegu, to się ocknęłam i zrozumiałam, że stałam w base campie. Nie było mi wtedy do śmiechu, bo nie wiedziałam co się dzieje. Natomiast rano jak opowiadałam o tym reszcie wspinaczy, to bardzo się śmialiśmy. Nie wiem, czy to była kwestia niedotlenienia, ale taka historia się przytrafiła” – opowiedziała dla RMF FM.
W drodze na szczyt marzyła o... barszczu babci Marysi
Zoja w mediach społecznościowych relacjonowała przygotowania do wyprawy, a w późniejszym etapie zamieszczała również kadry ze wspinaczki. Filmiki i zdjęcia udostępniane przez nią w internecie opatrzone były niejednokrotnie zabawnymi opisami i przemyśleniami towarzyszącymi jej w drodze na szczyt. O jeden z nich zapytał Paweł Jawor, bowiem zdradziła ona, że w Himalajach marzyła o… barszczu:
To nie był byle jaki barszcz, bo to jest barszcz mojej babci Marysi i tego barszczu mi zawsze brakuje. Nieważne, czy jestem w Himalajach, czy w Krakowie, to ten barszcz zawsze bym zjadła.
Razem z Zoją szczyt zdobył pasażer (nie) na gapę, a była to pluszowa małpka darowana przez Kubę Pateckiego. Pluszak ma już na koncie jeden ośmiotysięcznik zdobyty w maju tego roku, nie byle jaki, bo był to Mount Everest:
Małpka miała więcej ośmiotysięczników ode mnie na koncie o jeden i nie wiem, czy idzie po Koronę Himalajów i Karakorum, ale ma już dwa ośmiotysięczniki na koncie – żartuje Zoja.
Jaki plany na przyszłość?
Po wyczerpującej wyprawie Zoja wróciła do Krakowa, skąd udzieliła wywiadu dla słuchaczy i czytelników radia RMF FM. 19-latka zdradziła nam swoje plany na najbliższą przyszłość:
Rozpakować trzy wielkie torby, które niestety patrzą na mnie z rogu... A potem zrobienie prania, dobrego obiadu i pójście spać.
„Zmęczenie uderza dopiero teraz. Dzisiaj jeszcze taka brzydka pogoda w Krakowie... Załatwiłam sobie zakupy z dostawą. Jeszcze trzeba je pochować do lodówki, ale trochę mi się nie chciało i tak zostały.” Jak czuje się po wszystkim?
Jestem jedynie leciutko podziębiona, ale to jest nic w porównaniu do jakiś innych przeciwności losu, które mogły się przydarzyć. Na ten katar nie będę narzekać.
@zojaskubis i niczego nie pamiętam
оригинальный звук - Antmila