Kiedy Barbara Kurdej-Szatan udała się do lekarza z bolącą ręką, nie spodziewała się, że diagnoza będzie tak poważna. Wówczas usłyszała od lekarza, że jest chora na boreliozę. Aktorka była w tak sporym szoku, że zaczęła płakać.
"Miałam szczęście w nieszczęściu, bo objawy od początku były dość intensywne. Nie dało się ich przegapić. Zaczęło się trzy lata temu, miałam punktowe, silne bóle mięśni z obrzękami, które były lekko wypukłe, a do tego swędziały. Najpierw mnie bolała ręka nad nadgarstkiem, potem mięśnie przy łokciu. Kości praktycznie nie bolały, może trochę, delikatne, jak z braku witamin" – mówiła o objawach choroby w 2016 roku w wywiadzie dla "Vivy!".
Ostatnio Kurdej-Szatan znów rozmawiała z magazynem na temat choroby. Tym razem jej słowa były o wiele bardziej napawające optymizmem:
"Byłam ostatnio u mojej pani dietetyk i okazało się, że jest lepiej i duża część tych bakterii, które ten zasrany kleszcz mi wpuścił, została zlikwidowana. Potwierdzone to również zostało badaniami. Jednak boreliozę nadal mam i muszę jeszcze z nią powalczyć" – wyznała.
Oprócz tego, prezenterka kuruje się prądami. Postawiła też na odpowiednią dietę pozbawioną cukru, białej mąki i krowiego nabiału.
"Chodziło nie tylko o to, żeby pozbyć się bakterii, lecz także żeby odgrzybić organizm, ponieważ swego czasu zażywałam dużo antybiotyków. Przez to candida, grzyby, które zazwyczaj znajdują się w jelicie, rozprzestrzeniły się – mimo tego, że zażywałam specjalne osłony. Trudno jest nad tym zapanować, potrzebna jest dieta długoterminowa" – powiedziała Basia.