Historia Mazowsza. Legendy o Solcu nad Wisłą

Byliście kiedyś we wsi Solec nad Wisłą? To dawne miasto, , którego nazwa według pierwszych zapisów brzmiała „Solca”. Jak łatwo się domyślić, jej pochodzenie wiąże się z handlem z solą. W okresie panowania dynastii Piastów stosowano już nazwę Solec. Następnie za czasów Jagiellonów dodano jeszcze drugi człon nazwy „Solec Sandomierski” albo „Solec Radomski”. Dopiero na początku XIX wieku powrócono do nazwy Solec, aby odróżnić ją od innych miejscowości związanych z handlem z solą. Przyjęto też nazwę Solec nad Wisłą i taka właśnie obowiązuje do dziś. Z miejscem tym wiąże się też kilka legend, którym bliżej przyjrzała się Asia Meus z RMF MAXXX.

Historia wsi Solec nad Wisłą

Solec jest miejscowością o wielowiekowej historii. Po raz pierwszy został wspomniany w 1136 roku w Buli Gnieźnieńskiej, jako gród należący do arcybiskupa gnieźnieńskiego. Potem przyszedł wiek XII i Solec przeszedł we własność zakonu Bożogrobców, od których został w pierwszej połowie wieku XIV wykupiony przez Władysława Łokietka. Potem Kazimierz Wielki ulokował to miasto na prawie magdeburskim, a w okresie jego panowania wybudowano tam m.in. zamek obronny oraz przebudowano kościół parafialny. W wieku XV i XVI Solec otrzymał przywileje w zakresie handlu solą i organizacji jarmarków potwierdzone za panowania Zygmunta Starego. Niestety  podczas potopu szwedzkiego i Solec uległ prawie całkowitemu zniszczeniu. Z 246 zabudowań pozostało zaledwie. Dodatkowo, niemalże całkowicie zniszczono też tamtejszy zamek.

W XVIII wieku próbowano powoli odbudowywać Solec. Ratowano zamek i kościół, a w 1866 utworzono nawet szkołę średnią. Potem Solec stracił swoje prawa miejskie, a latem 1939 wybudowano tam most saperski, który został zniszczony w czasie kampanii wrześniowej. Podczas II wojny światowej w budynku szkoły był też obóz, a wyzwolenie Solca miało miejsce w styczniu roku 45. Tyle o Solcu mówi historia sprawdźmy, co mówią legendy.

Legenda o Solcu

Dawno temu w miejscu, gdzie rzeka Krępianka wpływa do Wisły, był niewielki gród nazywany Cem. Ta nazwa miała pochodzić od imienia córki króla Bolesława, który nim rządził. Dziewczyna była jedynaczką,  blondynką o błękitnych oczach, a o jej rękę starali się wszyscy młodzieńcy w okolicy. Kiedy nadeszła pora jej zamążpójścia król Bolesław nie miał innego wyjścia, musiał ogłosić konkurs. Tradycja nakazywała, że kandydat na męża musiał wykonać dziesięć prac wymyślonych przez króla.  W niedługim czasie na zamku pojawiło się bardzo wielu chętnych z nieprzeciętnymi zdolnościami, a pośród nich szczególnie wyróżniał się pewien rycerz o imieniu Ron i wyjątkowo czarnym charakterze.  Był również książe Sol, który przybył do grodu ze swoim wiernym druhem i przyjacielem, o wdzięcznym imieniu Beniu, który był podobno tak mały, jak palec u ręki.

W końcu nadszedł dzień, w którym kandydaci musieli się zmierzyć i poddać  próbom. Pierwszą z nich było utrzymanie się na wściekłym byku przez 15 sekund. Odpadali wszyscy jeden po drugim, a Ron widząc, że ma silnego konkurenta wpadł na pomysł, że posmaruje siodło Sola mocnym klejem i wtedy cały dwór uzna go za oszusta. Jak pomyślał, tak też zrobił. Sol usiadł na zwierzęciu i poczuł, że się nie może ruszyć. Byk skakał, robił, co tylko mógł, ale Sol siedział tak, jak usiadł. Kiedy tylko udało się tego rozwścieczonego byka zatrzymać, okazało się, że nie da się go od tego siodła odkleić. Już miał być zdyskwalifikowany, ale przyjaciel Benio znalazł pędzel w tym siodle, pędzel poklejony klejem, na którym był herb rodziny Rona. Wtedy intryga się wydała, a oburzony król ostrzegł oszusta, że jego kolejny podstęp skończy się dla niego więzieniem.

Drugie zadanie polegało na uspokojeniu i oswojeniu dzikiego strusia. Ron i Sol oczywiście też do tego pojedynku podeszli. Sol bardzo szynko sobie poradził, bo wymyślił, że da strusiowi owoce wiśni. Owoce, który były tak pyszne, że struś nie mógł się oprzeć. Trzecie zadanie, do którego podeszło tylko czterech śmiałków i wymagało z kolei bardzo dużego skupienia. Uczestnikom zmagań zaprezentowano następującą zagadkę:  Kim będzie matka twojej córki dla syna córki swojej babci. Odpowiedź poprawna brzmiała: będzie to moja żona i właśnie takiej udzielili Ron oraz Sol.

Kolejne konkurencje skierowane były już zatem tylko dla nich. Ostatnia miała sprawdzić siłę i odwagę przyszłego męża księżniczki Cem. Każdy ze śmiałków musiał się on zmierzyć z dziesięcioma rycerzami używając jedynie drewnianego miecza tak, aby nie zrobić sobie krzywdy. Jako pierwszy do potyczki stanął Sol, a naprzeciwko niego rycerze w pełnym umundurowaniu. W pewnym momencie jeden z nich niespodziewanie przewrócił Sola na ziemie i przystawił mu ostrze miecza do szyi z zamiarem zabicia. Dosłownie w ostatniej chwili dworzanie odciągnęli rycerza, a po zdjęciu hełmu okazało się, że był nim konkurent, czyli Ron. W pierwszej chwili król Bolesław zamknął go w lochach zamku, ale potem się ulitował i po prostu go wyrzucił ze swojego grodu.

W końcu nadszedł dzień zaślubin Sola i Cem. Na dwór przybyło wielu gości, rycerzy, szykowało się wielkie przyjęcie. Nikt nie wiedział jednak,  że przybył tam również Ron, który pragnął zemsty. Porwał on księżniczkę Cem i zamknął w lochach swojego zamku.  Nie reagował ani na płacz ani na błagania, cały czas powtarzając Cem, że albo za niego wyjdzie, albo resztę życia spędzi w tym lochu. Księżniczka długo płakała gorzkimi łzami, aż w końcu zobaczyła, że w ciemności błyszczą malutkie oczka. Okazało się, że na płatku róży, przyczepionym do jej sukni, odpoczywał sobie przyjaciel Sola, malutki jak paluszek małego dziecka, Benio. Długo nie zastanawiał się i postanowił pomóc księżniczce. Przez malutką dziurkę wyszedł z tego lochu, zabrał śpiącemu strażnikowi klucze i w ten sposób oboje uwolnili się z więzienia. Wściekły Ron zauważył ucieczkę i ruszył w pościg. Nagle drogę zajechał mu Sol. Jak nietrudno się domyślić, rycerze starli się na miecze i w wyniku tej walki Ron poniósł śmierć.

Jeszcze tego samego dnia odbyło się jeszcze głośne i huczne wesele, a Sol i Cem żyli długo i szczęśliwie. Właśnie od ich imion powstała nazwa Solec, a żeby Solec od innych Solców odróżnić dodano mu jeszcze nad Wisłą. No i tak dzisiaj mamy Solec nad Wisłą.

Legenda o zamku w Solcu

W okolicy zamku w Solcu mieszkały kiedyś piękne nimfy syreny, które lubiły też wychodzić na brzeg, żeby tańczyć, bawić się i śpiewać. I kiedy książę Solerim pojawił się na soleckim zamku, dowiedział się o tym i koniecznie chciał je zobaczyć. Ukrył się więc w zaroślach nad brzegiem i kilka nocy czekał na ich pojawienie. Pewnej nocy ujrzał wychodzące na brzeg piękne dziewczyny. Oczarowany ich wdziękiem, a on złapał łuskę najpiękniejszej z nich i ukrył ją w drzewie. Kiedy rano przyszedł świt nimfy pochwyciły swoje ubrania, swoje łuski i skryły się z powrotem w rzece. Na brzegu została tylko ta jednak, pozbawiona swojego ubrania. Warto zaznaczyć, że bez niego nie mogła wrócić do wody, więc razem ze wschodem słońca na zawsze pozostała dziewczyną.

Książę zabrał ją zamku, ale mimo że zaoferował jej wiele, dziewczyna była bardzo nieszczęśliwa. Codziennie zbiegała nad rzekę i patrzyła tęsknym wzrokiem na wodę. W czasie jednego z takich spacerów kątem oka zobaczyła, że w dziupli starego dębu coś błyszczy. Zajrzała, żeby sprawdzić, co to takiego i ujrzała swoją rybią łuskę. Następnej nocy wymknęła się z zamku, przywdziała swoje ubranie i zniknęła w głębinach rzeki. Książe Solerim, który zdążył się już w dziewczynie zakochać, był zrozpaczony. Zrozumiał jednak, że miłości nie da się kupić nawet za największe skarby. I od tej pory tylko z tęsknotą przysiadywał na brzegu i słuchał szumu fal. 

Zobacz także