Sandra Milwiw-Baron otwarcie o trudach macierzyństwa
Wyczekany syn Leoś przyszedł na świat 16 maja, znacznie wcześniej niż przewidywano, stawiając przed rodzicami nowe wyzwania. Mimo to chłopiec rozwija się prawidłowo, co stanowi dla Sandry i jej męża, Alka, źródło nieopisanej radości. Wychowanie dziecka jest zadaniem, które wymaga od młodej mamy ogromnej siły i poświęcenia, zwłaszcza kiedy jej partner, znany muzyk, jest zajęty koncertami. Influencerka nie stroni od pokazywania realiów macierzyństwa. Za pośrednictwem mediów społecznościowych przekazuje obraz życia, który nie zawsze jest usłany różami. Wśród chwil radości i szczęścia, pojawiają się także te trudniejsze momenty, pełne zmęczenia i wyczerpania. Właśnie takie uczucia towarzyszyły jej po jednym z długich dni spędzonych z Leosiem, który, jak sama przyznaje, jest wymagającym dzieckiem.
Wakacje w mieście, czyli „staycation”
Dopiero co żaliła się, że w tym roku nie udało jej się dostatecznie wypocząć, aż w końcu los się do niej uśmiechnął i całą rodziną wybrali się na pierwsze wspólne zagraniczne wakacje. Celem podróży było Korfu, a Sandra nie posiadała się z radości: „czuję, że żyje na nowo”.
Na profilu 29-latki pojawiły się kolejne dobre wieści, o których informuje z wielkim uśmiechem. Wyraźnie zrelaksowana, u boku ukochanego, podzieliła się wydarzeniami minionego wieczoru, bowiem cała trójka zdecydowała się na kolejne „wakacje”, jednak całą uwagę skrada nietypowy wybór. Na co dzień rodzina mieszka w Warszawie i tam też wypoczywali, co więcej miejsce pobytu oddalone jest od ich lokum nie więcej niż 20 minut drogi.
My już z mężem po „staycation” – pochwaliła się żona Aleksandra.
Staycation, czyli wakacje w miejscu zamieszkania, to coraz popularniejsza forma wypoczynku. W praktyce polega na tym, że korzysta się z uroków swojej najbliższej okolicy, odkrywa się miejsca dotąd nieznane i taka forma wakacji powinna być traktowana jako przyjemność, czy dodatkowa atrakcja, a w dodatku – niskobudżetowa.
W domu jesteśmy totalnie rozproszeni (…), jest milion innych rzeczy do zrobienia, a w hotelu… Zamówiliśmy sobie śniadanie do łóżka, które z nas by to w domu robiło? Jedno musiałoby zostać z dzieckiem, drugie przy garach i tak naprawdę to żadne nie odpoczywa – opowiada.
„A dzisiaj zamówiliśmy sobie wszystko po królewsku i nie trzeba było sprzątać” – zachwala Sandra, w czym wtóruje jej prowadzący samochód mąż. „Dodatkowo w domu nie mam czasu wziąć kąpiel, a wczoraj weszłam nawet do wanny”– podsumowała, podkreślając zadowolenie.