Otoskleroza — okrutna diagnoza
Otoskleroza, z którą mierzy się Sarsa, jest chorobą prowadzącą do postępującej utraty słuchu. W przypadku artystki diagnoza dotyczy obu uszu. Mimo że objawy niedosłuchu można na pewien czas powstrzymać za pomocą specjalnego aparatu lub operacji, to jednak choroba ta znacząco wpływa na codzienne funkcjonowanie i karierę muzyczną. Nam wokalistka opowiedziała o tym, jak radzi sobie teraz w życiu, i jak zareagowała na tę diagnozę.
Nagrywałam ostatni album, z takim przeświadczeniem, że to będzie już ostatnia płyta w mojej karierze. Dostałam taką niefajną diagnozę, że choruję na otosklerozę, która to choroba prowadzi do całkowitej głuchoty. Musisz przyznać, że to trochę zabawne, jak z filmu, kiedy wokalistka się dowiaduje, że głuchnie
- wyznała Sarsa w rozmowie z RMF.
Wokalistka przyznaje, że ta choroba jest jeszcze niezbadana i mało kto z branży muzycznej się z nią styka.
Kiedy przeszłam operacje, które pozwoliły mi wrócić do muzyki, to mi się strasznie zachciało melodii. Nie tyle słów – bo poprzednie płyty zaczęłam od słów – ale zachciało mi się piosenek, melodii. Pięć dni po operacji, jak jeszcze ucho było zaklejone, usiadłam do pianina i zaczęłam tworzyć melodie
- mówi nam artystka.
„Ciężko mi się było podnieść z tej diagnozy”
Na pytanie o to, jak zareagowała, kiedy usłyszała diagnozę, Sarsa odpowiada: „Nie byłam zuch dziewczyną. Ciężko mi się było podnieść z tej diagnozy. A drugą myślą było to: co ja chcę zagłuszyć w życiu, że tracę słuch taką niezbadaną chorobą”.
- Ja wierzę w biologię totalną, czyli w taką biologię i medycynę, która wskazuje, że każde schorzenie ma przyczynę w czymś, co chcemy odrzucić, albo z czym walczymy. Takie było pytanie w mojej głowie: dlaczego ja chcę zagłuszyć ten świat? Staram się dokopać do tego powodu. Ja na ten moment chorobę zatrzymałam, ale jeszcze nie jest wyleczona. A moim celem jest uzdrowić się i móc z powodzeniem do końca życia zajmować się tym, co kocham, czyli muzyką — podkreśla artystka.
Premiera w RMF FM: „Jak w filmie”
Nowy singiel Sarsy to nie tylko kolejny utwór w jej dyskografii, ale przede wszystkim świadectwo niezwykłej siły charakteru, determinacji i pasji, które pozwalają jej przekraczać własne ograniczenia.
- Ten singiel jest o powrocie do dzieciństwa, do starych czasów. Do tego momentu, w którym ja się czułam sobą, taką niewinną, naiwną, wierzącą w ideały, w utopijną wizję świata, również naszego muzycznego, branżowego. I tam w tym dzieciństwie, w powrocie do przeszłości, odnajduję ukojenie. Ten singiel jest też o oswajaniu własnych demonów. W pewnym sensie zakończyłam walkę z tym, co we mnie według mnie niefajne. Wciąż jestem w procesie zaakceptowania siebie taką, jaką jestem — wyznaje wokalistka w rozmowie z RMF FM.
Sarsa przyznaje, że ma również ambitne plany na przyszłość. - Bardzo mi zależy, żeby stworzyć materiał na swoje dziesięciolecie, które już w przyszłym roku. Singiel „Jak w filmie” jest otwarciem tego nowego muzycznego rozdziału dla mnie. Ale chciałabym, aby każdy kolejny utwór kontynuował historię — mówi.
Taka wielka tęsknota we mnie narosła. Wdzięczność za to, że słyszę muzykę. Że mogę śpiewać, słyszeć co śpiewam, nagrywać. To naprawdę nie było dla mnie oczywiste
- wyznaje Sarsa.