Księżna Kate, jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci brytyjskiej rodziny królewskiej, znów znalazła się w centrum uwagi mediów i fanów. Wszystko za sprawą nowych zdjęć, które szybko obiegły sieć, budząc zaniepokojenie wśród jej wielbicieli.
Nowe zdjęcia księżnej Kate wywołały zaniepokojenie
Wiosną tego roku księżna Kate opublikowała oficjalne oświadczenie w sprawie stanu zdrowia. Wcześniej przez wiele tygodni spekulowano na temat tego, co dolega ukochanej następcy tronu. W komunikacie, opublikowanym w mediach społecznościowych, przyznała, że zmaga się z nowotworem. Szczegóły na temat rodzaju choroby nie zostały jednak ujawnione. Wiadomo natomiast, że księżna przeszła już chemioterapię. Dopiero w czerwcu, podczas uroczystości King's Trooping the Color, po raz pierwszy - po wielomiesięcznej przerwie - pokazała się publicznie.
W tym roku księżna skupia się na powrocie do zdrowia, dlatego o wiele rzadziej niż dotychczas spotyka się z fanami. W związku z tym każda jej obecność jest szeroko komentowana. Ostatnio mogliśmy ją zobaczyć na koncercie dla żołnierzy i weteranów w Royal Albert Hall w Londynie, gdzie towarzyszył jej mąż, książę William. Wydarzenie to było częścią obchodów Dnia Pamięci Poległych Żołnierzy, które w Wielkiej Brytanii przypada na drugą niedzielę listopada. Zdjęcia opublikowano na Instagramie. 42-latka była ubrana na czarno. Uwagę wielu osób przykuła jednak jej twarz. Komentujący doszukiwali się w mimice księżnej zmęczenia, a nawet cierpienia. Widok księżnej Kate zaniepokoił wiele osób.
Co się dzieje z księżną Kate? „Wszyscy się o nią martwią”
Christopher Biggins w programie GB News docenił fakt, że księżna towarzyszyła Williamowi w trakcie uroczystości: „Myślę, że bardzo się postarała. To ważne, ponieważ królowej tam nie było, a jej mąż składał wieniec”. Wyraził jednak swoje zaniepokojenie jej stanem: „nie wyglądała zbyt dobrze. Wszyscy się o nią martwią i właściwie muszą się o nią martwić”.
Żeby zobaczyć wszystkie zdjęcia z ochodów Dnia Pamięci Poległych Żołnierzy, kliknij w strzałkę po prawej.
