Serial w reżyserii Wojciecha Adamczyka na szklanych ekranach zadebiutował w 2006 roku. Po trzech latach od emisji pierwszego odcinka, fani przygód rozgrywających się w Wilkowyjach musieli obejść się smakiem. Chwilę później doczekali się kontynuacji perypetii, którymi mogli cieszyć się do 2016 roku. Choć od zakończenia emisji minęło już osiem lat, widzowie chętnie wracają do powtórek, a szczęśliwcy posiadający subskrypcję Netfliksa z powodzeniem mogą przeżyć tę historię ponownie.
Z perspektywy Tadeusza Hadziuka
Widzowie przez lata śledzili losy swoich ulubionych mieszkańców Wilkowyj, a symbole „Rancza” wdarły się do naszej kultury i trwają w niej do dziś. Jedynym z nich stał się ulubiony trunek stałych bywalców ławeczki przed sklepem „U Krysi”. Panowie Hadziuk, Solejuk, Pietrek i Japycz nie stronili od alkoholu. Bogdan Kalus wcielający się w rolę Hadziuka zdradził, że odgrywanie jego postaci nie należało do najłatwiejszych zadań. Uchylił również rąbka tajemnicy, zdradzając, co tak naprawdę pili na planie.
Fot. PAP/Krzysztof Wellman/Kadr z serialu „Ranczo”, sezon 10.
Piwo „Tur” przysporzyło niemałych problemów
Serialowy Tadeusz Hadziuk, w jednym z wywiadów, zdradził kilka smaczków z perspektywy ławeczki przed sklepem „U Krysi”. Co pili jej bywalcy – oczywiście wszyscy fani serialu znają odpowiedź – wino „Mamrot” na zmianę z piwem „Tur”. Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że picie alkoholu na planie byłoby raczej niemożliwe i w tym miejscu pojawia się pytanie – jaka w rzeczywistości była zawartość?
Okazuje się, że największą zagwozdką rekwizytorów była bezalkoholowa zawartość piwa „Tur”.
W roku 2006 czy 2007 nie było można kupić półlitrowego napoju gazowanego, niealkoholowego, żeby dawał ten “tsst”. Charakterystyczny dźwięk przy otwieraniu – tłumaczył Bogdan Kalus.
Ekipa w końcu natknęła się na odpowiedni rekwizyt w jednym ze sklepów dużej sieci meblowej, która w swojej ofercie posiadała napoje gazowane w puszkach. Jako jedyne miały potencjał, by stać się piwem „Tur”.
Zrobili nalepki, że to jest piwo... Tylko że te jabłkowe i gruszkowe napoje, były po prostu niesamowicie słodkie. W rzeczywistości to wyglądało tak, że my otwieraliśmy puszki, przykładaliśmy do ust, a później wlewali nam wodę i my graliśmy dalej – przyznał.
Serialowi koledzy Bogdana Kalusa podzielali jego zdanie. Tak wspominał „piwo” Sylwester Maciejewski, w Wilkowyjach – Solejuk:
Można by się zakleić tym sokiem gruszkowym, to prawdziwy ulepek. Słodycz w najgorszym wydaniu, mieszanina chemiczna barwników i ulepszaczy – opowiadał.
W prawdziwych Wilkowyjach można kupić „Mamrota”!
Wilkowyje, które wszyscy znamy, zostały wymyślone na potrzeby fabuły. Tak naprawdę akcja serialu rozgrywała się w miejscowości Jeruzal, położonej w gminie Mrozy (woj. mazowieckie). Malownicza posiadłość odziedziczona przez Lucy Wilską znajduje się natomiast w Sokulach.
Ciekawostką jest, że w miejscowości Jeruzal można nabyć „Mamrota z Wilkowyj” i w tym przypadku wcale nie jest to sok. Zawartość to napój alkoholowy na bazie piwa o smaku wiśniowym.