Jeszcze dwa tygodnie temu wyglądała jak okaz zdrowia — wyznała w rozmowie z „Super Expressem”, sąsiadka zmarłej. Barbara Sienkiewicz zmarła w piątek, 7 czerwca, około godz. 3.00 nad ranem. Osierociła tym samym 9-letnich, Annę i Piotra. Dzieci zostały objęte opieką policji, po czym trafiły do placówki interwencyjno-wychowawczej. Głos w ich sprawie zabrała powiązana ze zmarłą, posłanka i działaczka społeczna, Wanda Nowicka.
Kim była Barbara Sienkiewicz?
Barbara Sienkiewicz brała udział wielu uwielbianych przez widzów filmach i serialach. Swoją rolę odegrała m.in. w „Ranczu”, „Daleko od noszy”, „M jak miłość”, „Na dobre i na złe”, „Klanie”, a także w „PitBullu”. Jednak prawdziwą popularność zdobyła w 2015 r. kiedy to jako 60-latka urodziła bliźnięta. Media okrzyknęły ją „najstarszą matką w Polsce” i w taki też sposób przyjęła ją szersza publiczność.
Wanda Nowicka zabrała głos
W mediach społecznościowych nie brakuje dyskusji na temat dalszych losów 9-latków. Do tablicy wywołano polityczkę Wandę Nowicką, która angażuje się w działalność o charakterze społecznym i feministycznym, prywatnie była zaprzyjaźniona ze zmarłą:
Tam jest akcja, można powiedzieć, społecznej pomocy. Nie jestem jednak upoważniona do tego, by wyjawić, kto się tym zajmuje. Wierzę jednak, że akcja będzie skuteczna. Mam nadzieję, że te dzieci dostaną pomoc, na jaką zasługują. Taką, żeby mogły żyć w możliwie najlepszych warunkach i cieszyć się opieką, wsparciem, miłością. Na pewno to jest dla nich też przecież osobista tragedia, ale wierzę, że będą szczęśliwe. Mają prawo do szczęścia i do dzieciństwa — powiedziała w rozmowie z „Faktem”.
To właśnie Wanda Nowicka potwierdziła śmierć Barbary Sienkiewicz. Wyznała, że 69-latka mierzyła się z poważną chorobą. Jak przekazała Onetowi — nie czuła się upoważniona do sprecyzowania swojej odpowiedzi. Niemniej jednak odejście kobiety dla wszystkich okazało się szokujące, nic nie wskazywało na najgorsze. Nawet najbliższe sąsiadki nie kryją zdziwienia, poruszone podkreślają wymiar tragedii, szczególnie tej, która spotkała bliźnięta:
Nasze dzieci były ze sobą bardzo zżyte. Bawiły się na pobliskim trzepaku, tam, gdzie stoją jeszcze przypięte rowery dzieci pani Basi. To wielka tragedia, jeszcze dwa tygodnie temu wyglądała jak okaz zdrowia — opowiada jedna z sąsiadek w rozmowie z "Super Expressem".
Według komentarza podkom. Ewy Kołdys, udzielonego dla Plejady — w momencie podejmowania interwencji, nie było możliwości przekazania dzieci najbliższym członkom rodziny. Z tego powodu, zostały przewiezione do placówki, a o ich sytuacji prawnej, najprawdopodobniej zadecyduje sąd rodzinny.