Aldona Orman walczyła o życie
Aldona Orman w połowie października ubiegłego roku prosto z planu „Klanu” trafiła do szpitala. Na miejscu okazało się, że natychmiast musi zostać zoperowana. Przyczyną był częściowo pęknięty tętniak. Aktorka po wszystkim zabrała głos w mediach społecznościowych, gdzie wyznała, że lekarze walczyli o jej życie. Wkrótce okazało się, że ponownie musi przejść operację. Badania wykazały, że w jej głowie są kolejne trzy bardzo niebezpieczne tętniaki. Po wszystkim ze szpitalnego łóżka udzieliła wywiadu w „Pytaniu na śniadanie”. W rozmowie z Katarzyną Cichopek i Maciejem Kurzajewskim wyznała, że bolała ją głowa, ale ignorowała ten objaw. Brała po prostu tabletki przeciwbólowe. Przyznała też, że w dniu, kiedy wszystko się wydarzyło, również musiała wziąć lekarstwa, aby móc zagrać.
Aldonie Orman pękł tętniak
Teraz aktorka w wywiadzie dla portalu Pacjenci opisała, co dokładnie stało się tamtego dnia. Była wtedy na planie „Klanu” i czuła się źle. Kiedy skończyła pracę, mogła już pojechać do domu. Uznała jednak, że najpierw sprawdzi, jak wypadła w zagranych scenach. Wtedy poczuła ogromny ból.
Byłam wtedy w pracy. Trochę bardziej nie mogłam znaleźć swojego miejsca, jak już grałam scenę. Nie mogłam się skoncentrować, zupełnie inaczej mi się grało. Leciały mi łzy z prawego oka. Miałam pierwszą myśl: „może pójdę przed monitor, zobaczę, jak to wyszło, bo dzisiaj źle mi się grało”. [...] Myślę, że dzięki temu żyję, przeszłam przez całą halę, usiadłam i nagle przerażający ból, przerażający wybuch w głowie na pstryknięcie palca – mówiła.
Aktorka opisywała, że nie mogła mówić i nic nie widziała. Straciła też władzę nad ciałem. Na szczęście były przy niej osoby, które wezwały pomoc:
Straciłam mowę, straciłam wzrok. Nie mogłam się ruszyć, zatrzymałam się w dziwnej, pokręconej pozycji. Na początku były takie kwadraciki, zaczęły mi latać, a potem zrobiło się czarno. Ja tego nie pamiętam, mówili mi koledzy, że jakoś mamrotałam. Oni się przestraszyli, szybko zadzwonili po karetkę.
Aldona Orman otarła się o śmierć
Operacja Aldony Orman trwała sześć godzin. Tętniak był zlokalizowany w trudnodostępnym miejscu. Aktorka jest przekonana, że gdyby nie poszła zobaczyć efektów swojej pracy i wsiadałaby do samochodu, byłaby zupełnie bezradna. Nie mogłaby sama zadzwonić po karetkę ani poprosić przechodniów o pomoc. Podejrzewa też, że jeśli zdążyłaby ruszyć, mogłaby w kogoś wjechać. Wyznała również, że jest osobą wierzącą. W tej trudnej sytuacji modliła się o to, aby wszystko skończyło się dobrze. Bała się o swoją córkę.
Wtedy się modliłam: „Panie Boże, proszę Cię, żeby było dobrze, bo ja mam córkę i nie chciałabym zostawić ją samą” – wspominała Aldona Orman.