Wypadek na planie "Na sygnale". Na głowę aktora runęła kamienna płyta. Został zabrany na SOR

Na planie serialu "Na sygnale" doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Podczas zdjęć na cmentarzu na głowę jednego z aktorów miała runąć kamienna płyta.

Wypadek na planie serialu „Na sygnale

W piątek 10 maja około godziny 4. nad ranem ekipa serialu „Na sygnale” kręciła na cmentarzu w podwarszawskim Józefowie 589. odcinek produkcji emitowanej na antenie TVP1. Postacie grane przez aktorów: Wojciecha Kałużyńskiego i Adriana Kłosa w jednej ze scen miały się pobić. Podczas inscenizowanej szarpaniny doszło do niebezpiecznego incydentu – informuje Wirtualna Polska: „na jednego z aktorów spadł fragment grobu”.

Wszystko szło dobrze do momentu, gdy prawdopodobnie straciłem na chwilę równowagę i lekko podparłem się o płytę nagrobkową, precyzyjniej o ten kamienny element z napisami stojący pionowo. W tym momencie płyta runęła na głowę Wojtka – potwierdził portalowi Adrian Kłos.

Wieści o wypadku Wojciecha Kałużyńskiego na planie „Na sygnale” potwierdza również w imieniu producenta wykonawczego serialu, firmy Artrama, Karolina Baranowska. Jak dodaje, że aktor został zabrany do szpitala na kontrolne badania:

Dla osób postronnych incydent mógł wyglądać groźnie, tym bardziej że aktor był ucharakteryzowany na pobitego i zalanego krwią mężczyznę. Profilaktycznie został zabrany przez naszego medyka na SOR

Wojciech Kałużyński został zabrany na SOR

Głos zabrał także sam Kałużyński. Już sam opis sytuacji może brzmieć przerażająco, ale – jak zapewnia aktor – skończyło się jedynie na „drobnym guzie i delikatnym otarciu na czole”.

Płyta mnie drasnęła. Mam drobnego guza i delikatne otarcie na czole. Z boku wyglądało to dramatycznie, bo ja byłem cały zakrwawiony, ale to była krew inscenizacyjna. Pojechałem na SOR z ratownikiem z planu. Przebadano mnie. W tomografii nic nie wyszło, w prześwietleniu także nic. Pojechałem do domu. Z tego, co widziałem w emocjach, ona [płyta] pękła i poleciała w moją stronę. Zawadziła o moją głowę – powiedział WP.

Wojciech Kałużyński podkreślił, że wypadku nie można było przewidzieć i nie szuka winnych. Administrator cmentarza w Józefowie domyśla się zaś, że płyta nagrobna pękła najpewniej ze starości.

Płyta jest naprawiana po uzgodnieniu z właścicielem nagrobka. Była przyczepiona na klej i pręty wpuszczone w kamień. Pewnie klej ze starości puścił. Jak się ktoś mocniej oparł, to pękło – mówi.

Z jednym z członków ekipy miał rozmawiać również Kozaczek. Pracownik, który skomentował dla portalu całe zajście, jest zdania, że incydent był jednak bardzo poważny.

Być może jest zdrowy, jak oświadczył i to jest dobra wiadomość, ale to że spadająca na głowę płyta kamienna ważąca z 40 kg nie zabiła go, to chyba był cud – ocenił rozmówca serwisu.

Trwa Rekordowa Kumulacja w RMF FM!
Zagraj o rekordowe kwoty, które czekają na Ciebie w sejfach - kliknij tutaj »
Jesień w RMF FM jest prawdziwie złota, bo w sejfach od poniedziałku do piątku czekają na Was nagrody, które ledwo się tam mieszczą! Kliknij tutaj i sprawdź też rekordowe premie szans

Polecamy