Uważam, że Luna nie jest winna porażki Polski. Odpowiada za nią ktoś inny

Luna nie awansowała z "The Tower" do finału tegorocznej Eurowizji. Artystka, mimo wielu przeciwności, dała z siebie z pewnością wszystko. Jednak to nie ona jest winna tego, że Polska po raz kolejny znalazła się poza finałem konkursu.
Luna w pierwszym półfinale Eurowizji, fot. Rex Features/East News

Kogo więc za to winić? Moim zdaniem źródłem problemu nie są artyści, a przede wszystkim to, kto odpowiada za ich wybór.

Kto wybiera reprezentantów Polski na Eurowizję?

Na to pytanie jest trudno odpowiedzieć, bo zasady wyboru krajowego reprezentanta są niezwykle często zmieniane przez Telewizję Polską. Można to zauważyć, porównując sposób wyboru artystów na przestrzeni ostatnich 5 lat.

Cofnijmy się do początku 2020 roku. Telewizja Polska ogłosiła wówczas publiczne preselekcje, w których decyzję o wyborze reprezentanta oddano widzom i specjalnej komisji. Zarówno widownia, jak i jury, zgodnie zdecydowali, że w Rotterdamie powinna nas reprezentować Alicja Szemplińska z utworem "Empires". Niestety konkurs w 2020 roku został odwołany z uwagi na rozwijającą się w tamtym czasie pandemię koronawirusa.

Temat Eurowizji powrócił dopiero kilka miesięcy później, gdy Europejska Unia Nadawców ogłosiła, że konkurs odbędzie się w 2021 roku. Organizator wymagał jednak od reprezentacji nowych utworów, bowiem te, które zostały zgłoszone do konkursu w 2020 roku, nie mogły już wziąć udziału w kolejnej edycji. Niektóre kraje zdecydowały się ponownie postawić na wybranych wcześniej reprezentantów, którzy po prostu nagrali nowe piosenki. Tak postąpiła m.in. Ukraina, Litwa, Mołdawia, Islandia, Szwajcaria, Belgia czy Litwa.

Co w tym czasie wydarzyło się w Polsce? Telewizja Polska niespodziewanie ogłosiła, że na Eurowizję w 2021 roku pojedzie... Rafał Brzozowski. Publiczny nadawca enigmatycznie objaśnił wówczas procedurę wyboru reprezentanta.

Reprezentanta Polski wybrano w eksperckiej procedurze wewnętrznej, w oparciu o kryteria merytoryczne, oceniano zgłoszone propozycje piosenek, a nie wykonawców – komentował ówczesny prezes Telewizji Polskiej, Jacek Kurski.

Jak poszło Rafałowi w Rotterdamie, wszyscy dobrze wiemy: Polsce nie udało się awansować do finału. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego, bo sposób wyboru reprezentanta i jakość jego występu od początku budziły wiele wątpliwości.

Publiczne preselekcje, potem znowu publiczne preselekcje i...?

Telewizja Polska po niekwestionowanej klapie na Eurowizji w 2021 roku prawdopodobnie posypała w tym czasie głowę popiołem. Nadawca postanowił bowiem ponownie oddać decyzję o wyborze reprezentanta w ręce widzów, ale w zasadzie – połowę tej decyzji, bo 50 procent głosów przydzielono jurorom. Po emocjonujących preselekcjach bilet do włoskiego Turynu, gdzie odbywała się Eurowizja w 2022 roku, otrzymał Krystian Ochman. Trudno jednak znaleźć kogokolwiek, kto krytykowałby ten wybór, bowiem wokalista zagwarantował nam bardzo wysokie, dwunaste miejsce w finale konkursu. Warto mieć jednak na uwadze, że zgodnie z ówczesnym regulaminem w przypadku remisu w głosach widzów i jury ostateczna decyzja o wyborze krajowego reprezentanta należałaby do jurorów.

W przypadku Eurowizji w 2023 roku Telewizja Polska postanowiła powtórzyć wybór krajowego reprezentanta w publicznych preselekcjach, ponownie dając jurorom i widzom po połowie głosów. Widownia liczyła wówczas mocno na to, że do Liverpoolu pojedzie Jann z utworem "Gladiator". Było to widać w głosowaniu widzów, w którym otrzymał maksymalną liczbę punktów. Młody piosenkarz zapewne stanąłby na eurowizyjnej scenie, gdyby nie to, że faworytem jurorów była Blanka. To właśnie jej jury przyznało największą notę, a Jannowi o prawie połowę niższą. W ten sposób "Bejba", która zajęła drugie miejsce w głosowaniu widzów, została reprezentantką Polski na Eurowizji.

Fani konkursu byli wówczas wściekli, a na jury i samą finalistkę wylało się wiadro pomyj. Blanka jednak nie poddała się i podeszła do wszystkiego z dystansem, jednocześnie szlifując swój wokal. Choć wielu osobom wydawało się, że "Bejba" odpadnie w półfinale, to udało jej się awansować do wielkiego finału. Jej "Solo" zajęło w Liverpoolu 19. miejsce. Dzięki temu Blanka poniekąd uchroniła się od wieszczonego jej końca kariery, a na dodatek jest obecnie jedną z największych gwiazd polskiej sceny muzycznej.

I... znów powrót do wewnętrznego wyboru reprezentanta

Wielu fanów Eurowizji wiązało kontrowersje wokół wyborów reprezentantów Polski z poprzednimi władzami TVP. Stąd też niektórzy pokładali nadzieję w tym, że nowy zarząd w końcu będzie przeprowadzać wybór krajowego reprezentanta w taki sposób, jaki chcieliby tego widzowie konkursu.

Niestety, wielu z nich przeliczyło się, bowiem Telewizja Polska postanowiła wybrać reprezentanta na tegoroczną Eurowizję w wewnętrznych preselekcjach. Widzowie wiedzieli o tym, kto się do nich zgłosił, tylko z medialnych doniesień. W ten sposób fani odkryli, że swoje propozycje przedstawili m.in. Justyna Steczkowska i Luna. Pierwsza z nich była zdecydowaną faworytką fanów, o drugiej zaś większość usłyszała dopiero przy okazji preselekcji.

Specjalna komisja jurorska postanowiła wybrać piosenkę nagraną przez Lunę, co rozwścieczyło publiczność. Luna, jako młodziutka artystka, musiała mierzyć się z niewyobrażalnym hejtem i licznym trudnościami, jak np. niedawną infekcją gardła. Chociaż na scenie w Malmö z pewnością dała z siebie wszystko, to nie udało jej się awansować do zaplanowanego na sobotę wielkiego finału. Według mnie to nie ona jest jednak winna tego, że Polska odniosła porażkę na tegorocznej Eurowizji.

Winnym porażki jest... Telewizja Polska?

Dlaczego tak uważam? Bo to publiczny nadawca odpowiada ostatecznie za to, kto zostanie wysłany na Eurowizję. To na Telewizji Polskiej ciąży odpowiedzialność za presję, jaką nakłada na młodych i niedoświadczonych ze sceną artystów, narażając ich przy tym na niewyobrażalną skalę krytyki i hejtu. A presja ta jest niestety ogromna. W przypadku Luny chodziło tu bowiem nie tylko o poprawienie wokalu, ale i udowodnienie wszystkim, że jest w stanie awansować do finału.

Nie oszukujmy się. Nie ma raczej szans na to, żeby ktokolwiek z Polski pobił wynik Edyty Górniak z 1994 roku, jeśli weźmiemy pod uwagę obecne polityczne zaangażowanie jurorów z niektórych krajów. Niemniej powinniśmy się cieszyć z każdego nawet najmniejszego sukcesu, a z porażek wyciągać wnioski.

Czy Telewizja Polska wyciągnie wnioski z tej porażki? Pozostaje mieć na to jedynie nadzieję, ale ja szczerze w to wątpię. Jeśli w tym roku nadawca znów liczył, że reprezentant Polski "prześlizgnie się" do finału, to niestety się przeliczył. A przeliczy się jeszcze na pewno, bo przecież udział Polski w Konkursie Piosenki Eurowizji wiąże się także z wpłacaniem wysokich kwot na rzecz Europejskiej Unii Nadawców – organizatora konkursu. Trudno sobie jednak wyobrazić, po uwzględnieniu inflacji, jaka kwota wpływa dziś z Polski na konto EBU.

Co można z tym zrobić? Według mnie Telewizja Polska powinna całkowicie oddać widzom wybór reprezentanta Polski na Eurowizję. Wówczas nikt nie mógłby mieć pretensji do artysty, obrzucać go hejtem, czy nazywać bogatym dzieckiem, bowiem odpowiedzialność za jego wybór spadałaby tylko na widzów.

Luno, podobnie – jak mój redakcyjny kolega w swoim tekście – dziękuję Ci za to, jak dumnie reprezentowałaś nas na Eurowizji. Wiem, że ciążąca na Tobie presja była wielka, ale wierzę, że zrobiłaś wszystko, by obalić inne wieże i ze swoją awansować do finału.

Luna. Wieża, którą chciano przewrócić
Pierwszy półfinał Eurowizji za nami, emocje wciąż pozostają żywe. Mocno trzymaliśmy kciuki za Lunę, jednak reprezentantka Polski nie pojawi się w finałowej stawce. Taka wiadomość wstrząsnęła internautami, a w stronę artystki zaczęto kierować okrutne...

Polecamy