Jarosław Bieniuk wspomina dzień diagnozy Ani Przybylskiej
Ania Przybylska była związana z Jarosławem Bieniukiem, z którym doczekała się trzech pociech: Oliwii, Szymona i Jana. Niestety, cień na ich szczęście rzucił nowotwór. Aktorka dowiedziała się, że choruje na raka trzustki. Choć do końca miała nadzieję na powrót do zdrowia, lekarzom nie udało się uratować jej życia.
Po latach były piłkarz stał się twarzą kampanii „Walka z rakiem”. W wywiadzie dla portalu byczdrowym.info wspominał trudną walkę z chorobą. Do dzisiaj pamięta, jakie emocje towarzyszyły im, kiedy usłyszeli diagnozę:
Pamiętam ten dzień i ten moment bardzo dobrze i zapewne nigdy go nie zapomnę. Po wizycie u lekarza jechaliśmy z Anią samochodem i miałem kłębowisko myśli: szok, niedowierzanie, brak akceptacji sytuacji, nadzieja… Wtedy do mnie jednak nie docierało, z czym przyjdzie nam się mierzyć przez kolejne miesiące. W tamtym momencie lekarz jeszcze nie powiedział nam jednoznacznie, że sytuacja jest tak poważna, że Ani został raptem rok, może dwa lata życia. Wspomniał natomiast, że to ten sam typ nowotworu, na który zmarł Patrick Swayze. I tyle.
Kiedy pierwszy szok minął, zaczęli czytać o raku trzustki i szukać ratunku za granicą. Jarosław Bieniuk bez wiedzy Ani pojechał do innego specjalisty. Tam usłyszał, że jego ukochanej zostało niewiele czasu. Wciąż miał jednak nadzieję, że lekarz myli się i istnieje skuteczne leczenie.
Pamiętam, że na jedno spotkanie do specjalisty z Akademii Medycznej pojechałem bez wiedzy Ani, tylko ze swoim kolegą. Lekarz przyznał nam, że Ani zostało od pół do półtora roku życia. Wyszedłem z gabinetu z myślą, że na pewno lekarz się myli, że się nie zna, że specjaliści z zagranicy na pewno nam pomogą i uratują Anię… To dawało mi dodatkowego powera i motywację do działania. Ani nie mówiłem nic o tej wizycie, nie chciałem jej dołować i odbierać nadziei - opowiadał.
Jarosław Bieniuk o śmierci Ani Przybylskiej
Kiedy Ania Przybylska zachorowała, jej dzieci były jeszcze małe. Do końca nie odbierano im nadziei. Oliwia była świadoma, że mama jest ciężko chora. Synowie natomiast wyczuwali, że dzieje się coś złego.
Najstarszej córce, Oliwce, do końca nie mówiliśmy, że mama umrze. Miała wtedy 12 lat, więc już rozumiała powagę chwili, gdy mówiliśmy, że sytuacja jest bardzo trudna, ale będziemy wspólnie walczyć do końca. Tłumaczyliśmy, że będziemy robić wszystko, by mamę uratować, że być może znajdzie się terapia, która przedłuży mamie życie o kilka lat. Nie mogliśmy odbierać ani Oliwii, ani sobie samym nadziei. Synowie – Szymon i Jasiu – byli jeszcze zbyt mali, ale myślę, że też ich dotykał niepokój, bo wiedzieli, że mama i tata często wyjeżdżają do szpitala i intuicyjnie mogli czuć, że coś się dzieje - wyjaśnił były piłkarz.
Ania Przybylska do końca miała nadzieję, że stanie się cud. Niestety, zmarła 5 października 2014 roku. Miała wtedy zaledwie 35 lat. Jarosław Bieniuk wspomina, że to on przekazał córce wiadomość o śmierci mamy. Ta rozmowa była dla niego „okrutnym doświadczeniem”.
O śmierci mamy, w dniu jej odejścia, Oliwka dowiedziała się ode mnie. Było to dla mnie okrutne, emocjonalne, straszne doświadczenie. Wręcz dewastujące. Natomiast wiedziałem, że muszę taką rozmowę z córką przeprowadzić – powiedział.