AirTagi to lokalizatory, które umożliwiają odnalezienie zagubionych rzeczy. Zazwyczaj przypina się je do portfela, kluczy lub roweru. Niestety niedawno pojawiły się negatywne zastosowania tego nadajnika. Niektórzy zaczęli bowiem wykorzystywać je do stalkingu. Sprawa trafiła już – a jakże – do amerykańskiego sądu.
Apple będzie musiało zająć się AirTagami
Sąd w San Francisco, pod przewodnictwem sędziego Vince'a Chhabrii, zdecydował, że gigant technologiczny będzie musiał odpowiedzieć na zarzuty zaniedbania w kontekście potencjalnego wykorzystywania AirTagów do stalkingu.
Chociaż większość z około trzydziestu zarzutów została odrzucona, sędzia Chhabria nie przychylił się do wniosku Apple o odrzucenie pozwu, opierając się na twierdzeniach trzech powodów. Według nich "gdy pozywający byli śledzeni, problemy z funkcjami bezpieczeństwa AirTagów były znaczące".
AirTagi narzędziem w rękach stalkerów?
Pozew wskazuje, że Apple zostało ostrzeżone o możliwości niewłaściwego wykorzystania swoich lokalizatorów Bluetooth i z tego powodu powinno ponieść odpowiedzialność zgodnie z prawem stanu Kalifornia. Firma nie zgadza się z tymi zarzutami, podkreślając, że po wprowadzeniu AirTagów na rynek, wprowadziła również funkcje bezpieczeństwa mające na celu przeciwdziałanie próbom stalkingu.
Zaktualizowane AirTagi emitują głośny dźwięk, gdy oddalą się na pewną odległość od właściciela, a użytkownicy otrzymują powiadomienia o nieznanych śledzących ich lokalizatorach. Apple i Google ogłosiły również w ubiegłym roku, że pracują nad opracowaniem branżowych standardów mających na celu proaktywne zwalczanie nadużyć związanych z urządzeniami śledzącymi.
Mimo tych środków pozwani twierdzą, że AirTagi stały się "bronią stalkerów i prześladowców". Sprawa toczy się przed sądem okręgowym w Północnej Kalifornii. Ta sytuacja stawia Apple w niekorzystnym świetle, rzucając cień na ich wysiłki mające na celu ochronę prywatności i bezpieczeństwa użytkowników.