Afrodyzjakami zainteresowali się już, znani z ars amandi, starożytni Grecy. Zresztą słowo "afrodyzjak” pochodzi od imienia greckiej bogini miłości – Afrodyty. Zauważyli, że po spożyciu pewnych składników ich potencja i libido szybują. Trudno się, więc dziwić, że na słynne greckie uczty przygotowywano zazwyczaj wyjątkowe menu.
Jak działają afrodyzjaki?
Składniki czy dodatki do potraw, które nazywamy afrodyzjakami, oddziałują najczęściej na gospodarkę hormonalną. Niektóre działają bezpośrednio, lub pośrednio, na przewodnictwo dopaminy – jednego z najważniejszych neuroprzekaźników w ludzkim ciele. Inne pośrednio lub bezpośrednio działają na poziom hormonów płciowych. Wśród afrodyzjaków, jakie możemy zjeść na randce, najważniejszą rolę odgrywają dwa, mało romantycznie nazwane, aminokwasy. Są nimi: arginina (poprawia ukrwienie narządów płciowych) oraz lizyna (podnosi poziom libido).
Na odczuwanie seksualnych rozkoszy wpłynąć może również kapsaicyna. Ta kojarząca się z ostrymi przyprawami substancja, rozszerza naczynia krwionośne. W ten sposób przyczyna się do lepszego dokrwienia narządów płciowych.
Co jeść, żeby seks był lepszy
Jeżeli chcemy, walentynkowy lub i nie, seks przeżyć nieco intensywniej niż zazwyczaj, warto przygotować posiłek pełen afrodyzjaków. Zwłaszcza że wiele z nich uchodzi i tak za przysmaki, które mają liczne grono amatorek i amatorów.
Składnikami kulinarnymi, które mogą pomóc wynieść doznania na inny poziom są:
Pełne argininy:
- Czerwone wino
- Sok z buraka
- Czerwone mięso
- Owoce morza
- Ryby
- Nasiona dyni
- Nasiona słonecznika
- Sezam
- Migdały.
Potrawy i dodatki pełne lizyny to z kolei:
- Jaja,
- Ryby,
- Szpinak
- Fasola,
- Soczewica
- Czerwone mięso.
Kapsaicyna obficie występuję w chili.
Za kulinarne afrodyzjaki od wieków uznaje się również żeń-szeń, lubczyk, miłorząb, kapary, awodako, wanilię, chrzan, suszone morele, szparagi i szampan.