Wadliwe monety na wagę złota
Wydawać by się mogło, że w dzisiejszych czasach coraz częściej i chętniej płacimy kartą. Okazuje się, że podczas płacenia gotówką warto przyjrzeć się temu, co mamy w portfelu. Monety, na które zwykle nie zwracamy zbyt dużej uwagi, mogą być niezwykle cenne. Destrukty, bo tak nazywają się wadliwe monety, są sporo warte! Uszczerbki na pieniążku powstają już podczas procesu produkcji. Im rzadsza usterka, tym więcej kolekcjoner jest nam w stanie zapłacić. Chodzi m.in o lekkie przetarcia, drobne rysy czy skaleczenia brzegu. Do najbardziej "pożądanych" błędów należą:
-monety, które wyszły spod wadliwego stempla
-nietypowa średnica czy rant
-pieniążek powstał z metalu przeznaczonego dla innego nominału
-odmienny awers i rewers
-orzeł do góry nogami w stosunku do reszki
Najcenniejsze są monety, które w ogóle nie były w obiegu.
Najdroższe wady
Ile jest wart taki interes? Przykładowo wadliwa 50-groszówka z 1923 roku została sprzedana za 500 zł. W jej przypadku chodziło o zamianę awersu i rewersu. Złotówka z 1977 roku, która została wybita na złym krążu osiągnęła wartość 3410 zł. Za 1603 zł sprzedano 5-złotówkę, gdzie złoty środek rozlał się po całej powierzchni monety. Aluminiowy pieniążek z wizerunkiem rybaka z 1958 roku został sprzedany za 9500 zł! Jednak prawdziwy rekord został pobity podczas aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka, która odbyła się w czerwcu. W 1969 roku wybito monetę z okazji 25-lecia Polski Ludowej. Jej cena wywoławcza podczas licytacji wyniosła 50 tys. zł. Ostatecznie sprzedano ją za aż 195 tys. zł! Obecnie bardzo duży popyt w Internecie jest na 5-złotówki z 2018 roku, które mają specjalny napis "100-lecie odzyskania niepodległości". Ich ceny sięgają nawet 500 zł! Warto więc sprawdzić, co ciekawego mamy w portfelu, ale nie wolno oszukiwać. Przekręty w tej sprawie są traktowane tak samo jak próby podrabiania pieniędzy!