Początek tego roku był wyjątkowo trudny dla Celine Dion. Kanadyjska piosenkarka 14 stycznia straciła męża, a dwa dni później odszedł jej brat. Zarówno Rene Angelil, jak i Daniel Dion zmarli w wyniku przegranej walki z rakiem krtani.
48-letnia artystka udzieliła właśnie pierwszego od tamtej pory wywiadu, w którym szczerze opowiada o traumatycznych dla niej wydarzeniach. W rozmowie z Deborah Roberts opisuje również, jak wyglądały jej ostatnie chwile u boku zmarłego w wieku 74 lat męża. Autorka przeboju „My Heart Will Go On” towarzyszyła mu do ostatniej chwili życia, a nawet już po śmierci. Gdy odszedł, przez długi czas leżała obok Rene w łóżku.
„Martwiłeś się o moją karierę. Martwiłeś się o nasze dzieci. Martwiłeś się o wszystko. To dla ciebie wystarczająco dużo. Ufasz mi? Proszę, zaufaj mi. Dzieci mają się dobrze. Ja mam się dobrze. Obiecuję ci, że sobie poradzimy. Proszę, odejdź spokojny. Nie chcę, byś więcej się martwił” – przywołała w wywiadzie słowa wypowiedziane do umierającego męża.
Rene Angelil przez wiele lat zajmował się karierą Celine, będąc jej menadżerem jeszcze na długo przed ich ślubem w 1994 roku. Zmarły w wieku 74 lat Kanadyjczyk osierocił trójkę ich wspólnych dzieci – 15-letniego Rene-Charlesa i 6-letnie bliźnięta, Nelsona i Eddy’ego.
„Patrzyłam na jego największe cierpienie, to było najgorsze. Nie chcę jednak mówić, że dziś nie jest mi równie trudno. Nadal jest mi ciężko, jednak teraz w inny sposób” – powiedziała Deborah Roberts piosenkarka, dodając: „Nie ma go już przy mnie fizycznie, ale nadal żyje wewnątrz mnie”. 48-letnia artystka przyznała również, że trudno jest jej podejmować samodzielne decyzje: „Cały czas zastanawiam się, co zrobiłby w danej sytuacji Rene”.
„Myślę sobie jednak: czy powinnam czekać cały czas na znaki, czy podejmować samodzielne decyzje jako kobieta, matka, artystka…? Nigdy nie jest się gotowym na coś takiego. Nawet, jeśli się spodziewasz, gdy to cię uderza – nie możesz być przygotowanym” – powiedziała o odejściu męża. O śmierci swojego brata mówi natomiast: „Powiedziałam sobie, że to Rene przyszedł po niego w dzień swoich urodzin, bo on sam był po prostu za słaby, by odfrunąć o własnych siłach.”