Marina Łuczenko-Szczęsna opublikowała na Instagramie serię filmów, na których nie ma ani grama makijażu. Postanowiła przy tym zaapelować do innych kobiet, by wspierały się nawzajem i pamiętały, że wszystkie są piękne.
Odkąd Marina Łuczenko-Szczęsna urodziła, rzadko pokazuje się publicznie. Mama niespełna półrocznego Liama wciąż jednak jest aktywna w mediach społecznościowych, gdzie śledzi ją wiele osób ciekawych szczegółów z życia jednej z najpopularniejszych polskich WAGs. Żonę Wojciecha Szczęsnego tylko na Instagramie śledzi blisko 600 tysięcy osób. Ostatnio piosenkarka postanowiła wykorzystać swoją popularność, by zwrócić uwagę na problem „perfekcyjnego wirtualnego świata” i zachęcić swoje obserwatorki do akceptowania samych siebie. Jak pisze Marina, kobiety powinny pamiętać o tym, że „wszystkie jesteśmy piękne” i „to nie wygląd zewnętrzny określa nasze piękno, a nasze wnętrze”. „Dlatego dbajmy o piękno naszej duszy. Wspierajmy się nawzajem, komplementujmy i przede wszystkim nie hejtujmy” – apeluje piosenkarka.
„Jestem normalną laską, która też miewa gorsze dni”
Skierowany do żeńskiej części swojej publiczności wpis Marina opatrzyła serią żartobliwych filmików, na których nie ma na twarzy ani grama makijażu. „Tutaj macie mnie bez filtra, bez makijażu, bez sztucznych rzęs, bez zrobionych brwi czy doczepianych włosów, w zmechaconej piżamie w super wypasionym koczku” – napisała, żartując ze swojej nieudanej fryzury.
„Tym filmikiem dołączam do dziewczyn, które walczą o prawdę w sieci i odważyły się pokazać bez makijażu, filtrów i innych upiększaczy. Mimo tego, że nie uzewnętrzniam się specjalnie z moją prywatną przestrzenią, to chciałam żebyście wiedziały, że jestem normalną laską, która też miewa gorsze dni, która na co dzień się nie maluje i nie pindrzy przed lustrem, i której też nie wszystko wychodzi” – zapewnia Marina, sprzeciwiając się kreowaniu nierealnych standardów piękna w sieci. „Wkurza mnie ten „perfekcyjny wirtualny świat”, gdzie wszyscy mają takie „aktywne”, ciekawe życie, pokazując swoją przefiltrowaną wyreżyserowaną rzeczywistość” – pisze Łuczenko-Szczęsna.