Słuchacze RMF FM w ostatnich tygodniach mogli uczestniczyć w poetyckich spotkaniach z Sanah. Artystka postanowiła po raz kolejny nadać nowe życie poezji. Wszystko zaczęło się od „Eviva l’arte! (K. Przerwa-Tetmajer)” w duecie z Krzysztofem Zalewskim, potem była poruszająca „Elegia o… (chłopcu polskim) (K. K. Baczyński)” z Michałem Bajorem, „Kochałam Pana (A. Osiecka)” z Anną Marią Jopek, energetyczny „Maj 1939 (Z. Ginczanka)” z Melą Koteluk, „Piosenka (C. Miłosz)” z Kubą Badachem, ludowe „Jesienią” nagrane wspólnie z zespołem „Mazowsze”, „Był bal (J. Kofta)” z Natalią Szroeder, „Inwokacja (A. Mickiewicz)” z Grzegorzem Skawińskim, „Ofelia (M. Pawlikowska-Jasnorzewska)” z Kasią Nosowską i „Oczyszczenie” z Alicją Majewską, zeszłotygodnowe „Kiedy umrę kochanie” (H. Poświatowska) z Kasią Kowalską. Teraz poznaliśmy efekty współpracy wokalistki z Soblem!
Sanah i Sobel - „Dwoje ludzieńków” (B. Leśmian)
To nie pierwszy raz, kiedy Sanah współpracuje z Soblem. „Wynalazek Filipa Golarza”, „Cześć, jak się masz?” czy „Miałeś tu być” - to ich wspólne piosenki, które stały się hitami. Czy „Dwoje ludzieńków” dołączy do tego grona? Posłuchajcie sami.
„Dwoje ludzieńków” to kolejny wiersz, który Sanah postanowiła zaprezentować publiczności we własnej interpretacji. Tym razem do poetyckiego projektu zaprosiła artystę, która wylansowała takie hity jak m.in. „Spowiedź”, „A to, co mam…” czy „Prowadź mnie”. W duecie z Soblem 27-latka zaśpiewała wiersz Bolesława Leńmiana do muzyki, którą stworzyła we współpracy z Thomasem Leitheadem-Dochertym.
„Dwoje ludzieńków” (B. Leśmian) - tekst
Często w duszy mi dzwoni pieśń, wyłkana w żałobie,
O tych dwojgu ludzieńkach, co kochali się w sobie.
Lecz w ogrodzie szept pierwszy miłosnego wyznania
Stał się dla nich przymusem do nagłego rozstania.
Nie widzieli się długo z czyjejś woli i winy,
A czas ciągle upływał — bezpowrotny, jedyny.
A gdy zeszli się, dłonie wyciągając po kwiecie,
Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!
Pod jaworem — dwa łóżka, pod jaworem — dwa cienie,
Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie.
I pomarli oboje bez pieszczoty, bez grzechu,
Bez łzy szczęścia na oczach, bez jednego uśmiechu.
Ust ich czerwień zagasła w zimnym śmierci fiolecie,
I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!
Chcieli jeszcze się kochać poza własną mogiłą,
Ale miłość umarła, już miłości nie było.
I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga,
By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga.
Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata,
By powrócić na ziemię — lecz nie było już świata.