Beyoncé i Jay-Z na PGE Narodowym w Warszawie!

Można pisać długo i szczegółowo o tym, co działo się podczas koncertu Beyoncé i Jay-Z na PGE Narodowym. Można zachwalać techniczne rozwiązania, świetną reżyserię, doskonałą produkcję, choreografię, dźwięk, muzykę, scenografię, światła, niesamowity talent i umiejętności wokalistki oraz świetne i energetyczne występy rapera.

Można przytakiwać, że było światowo, z rozmachem, profesjonalnie i z ogromnym szacunkiem do fanów. Można rozkładać na części pierwsze to wydarzenie, ale żadne słowa nie oddadzą tego, co można było poczuć tam, na miejscu. Był to koncert totalny.

Co znaczy totalny? Fani z pewnością mieli ogromne oczekiwania względem koncertu w ramach On The Run Tour II. Jednak państwo Carter udowodnili, że szanują swoich miłośników i przygotowali wydarzenie dopracowane w najmniejszych detalach. Ponad dwugodzinny koncert był świętem dla wszystkich, którzy znaleźli się tego dnia na PGE Narodowym. Beyoncé i Jay-Z rozpoczęli razem od „Holy Grail”, później było już tylko lepiej.

Sceny z życia państwa Carter

W ramach wstępu mogliśmy zobaczyć krótką, ale bardzo emocjonalną filmową historię pary. Życie i miłość – w rozmaitych barwach, bo bywa pięknie i strasznie. Publiczność była prowadzona taką narracją – nikt nie zapowiadał piosenek, nikt nie opowiadał dodatkowych historii, wszystko było jedną, spójną całością. Filmy i animacje ilustrowały to, co działo się na scenie, a momentami dopowiadały jeszcze „więcej”.

Usłyszeliśmy materiał z najnowszej płyty, ale były również solowe utwory Beyoncé i Jay-Z oraz niesamowite utwory wykonywane w duecie. Nie obyło się też bez hitów. „Crazy In Love”, „03 Bonnie and Clyde” „Run The World (Girls)”, „Sorry”, „Run This Town”, „99 Problems”, „Mi Gente” czy „Niggas In Paris”. Fani z pewnością się nie zawiedli, a "osoby towarzyszące", które na co dzień nie są wiernymi słuchaczami pary - wiedzieli, że to, co widzą i słyszą jest bardzo dobre.

Na koniec artyści przygotowali przebój „Forever Young”(z rep. Alphaville), wplatając w to zgrabnie fragment ostatniego hitu Eda Sheerana „Perfect Duet”. Trzeba przyznać, że było energetycznie, profesjonalnie, a czasem wzruszająco.

Scena, jako konstrukcja również robiła wrażenie. Zespół i tancerze mieli wiele przestrzeni – muzycy byli rozmieszczeni na czteropiętrowych platformach, które w odpowiednich momentach były zasłaniane przez ruchomy telebim, służący do wyświetlania zbliżeń, animacji czy „chwil z życia państwa Carter”. Do tego od sceny odchodziły dwa wybiegi z ruchomymi taśmami i wysuwanymi podwyższeniami, między którymi było również miejsce dla fanów.

"Jesteście niesamowici, kochamy was"

Beyoncé jest w fantastycznej formie – nie zabrakło charakterystycznych choreografii, a artystka dała z siebie wszystko – fizycznie, wokalnie, no i oczywiście wyglądała niesamowicie. Publiczność miała możliwość wzruszyć się przy zadziornym i szczerym wykonaniu „Resentmen” i poskakać wspólnie z Queen B nie tylko do „Crazy In Love”. A jak Jay-Z dał znak, że się bujamy, to absolutnie cały stadion wiedział, co ma robić. Tysiące osób w każdym z sektorów pokazało raperowi, co to znaczy polska publiczność! Efekt był niesamowity. Pan Carter wielokrotnie okazywał zachwyt i wzruszenie. „That was fu****g amazing” – mówił o nas i miał rację.

Wielu zagranicznych artystów przyznaje, że polscy fani są niesamowici i trzeba przyznać, że w sobotni wieczór było podobnie. PGE Narodowy 30 czerwca wypełnił się niemal po brzegi tysiącami osób, które przyszły tam w jednym celu – bawić się doskonale w rytm muzyki pani i pana Carter. I tak było.

 

Polecamy

Więcej z kategorii

Najchętniej czytane