W nocy z 24 na 25 marca (około 00:30) na starówce we Wrocławiu (na ul. Św. Antoniego wychodząc z pasażu Niepolda) został pobity 29-letni pilot wojskowy - Krzysztof Miko.
Mężczyzna razem z przyjaciółmi spotkał się we Wrocławiu, by świętować wieczór kawalerski kolegi. Bawili się w klubie Mundo. Po północy pan Krzysztof stwierdził, że jest zmęczony i wraca do domu. Razem z ze znajomym (Radkiem) wyszli z klubu, pozostali uczestnicy spotkania szli kilkadziesiąt metrów za nimi. W pewnym momencie usłyszeli od jednego z napastników: "Skąd Wy k***a jesteście? Co to za czapka?!" (chodziło o czapkę Radka) - zignorowali tę zaczepkę i szli dalej. Chwilę później - drugi napastnik - Dawid M. - syn właściciela firmy transportowej z Wrocławia, uderzył z zaskoczenia Krzysztofa z całej siły pięścią w twarz. Mężczyzna upadł na ziemię nieprzytomny, a drugi napastnik (lekarz - Wiktor B.) kopnął go. Trzeci napastnik to Robert K. (kuzyn Dawida M.). Sprawcy zaatakowali również Radka - ma złamany nos i inne obrażenia ciała.
Cała sytuacja skończyła się bójką i szarpaniną - koledzy zaczepionych mężczyzn dobiegli do miejsca zdarzenia i próbowali pomóc ofiarom. Po chwili pojawili się nieumundurowani policjanci - ktoś krzyknął „Stój - Policja”.
Napastnikom udało się zbiec z miejsca zdarzenia.
Krzysztof Miko, po silnym uderzeniu trafił nieprzytomny do szpitala. Przeszedł operację głowy, a obecnie przebywa w śpiączce w stanie krytycznym w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Jego stan nadal jest niestabilny.
Po kilku dniach, policja namierzyła trzech napastników - jeden z nich zapłacił kartą w taksówce, którą uciekli z miejsca bójki. Jak udało się ustalić, sprawcą, który zadał cios panu Krzysztofowi, jest syn bardzo bogatego i wpływowego przedsiębiorcy z Wrocławia. Z nieoficjalnej rozmowy z funkcjonariuszami, Dawid M. jest znany policji. Drugi ze sprawców to kuzyn głównego podejrzanego (ochroniarz). Z kolei trzeci, to młody lekarz, pracujący w tym samym szpitalu, w którym leży poszkodowany. Mężczyzna nadal pracuje w placówce.
Sprawcy w sobotę zostali zwolnieni do domu. Przyznali się do „udziału w bójce”, ale nie do pobicia. Prokurator był zaskoczony wyrokiem sądu (szczególnie w przypadku Dawida M., gdzie istnieje zagrożenie życia poszkodowanego). Prokurator złożył zażalenie na wyrok sądu.
Rodzina pana Krzysztofa zdecydowała się na zatrudnienie pełnomocnika, ponieważ jest jeszcze kilka spraw, którymi policja lub żandarmeria – ich zdaniem - mogłaby się zająć.
Krewni poszkodowanego - po nieoficjalnych rozmowach z policją - podejrzewają, że istnieje duże ryzyko mataczenia w tej sprawie oraz próby użycia wpływów oskarżonych, by sprawa została zatuszowana.
Sprawę jako pierwszy opisał portal fakt.pl.