Szokujące zdarzenie w Chile. Kajakarz „połknięty” przez wieloryba
W sobotę, 9 lutego, w pobliżu Punta Arenas – portowego miasta na południu Chile – doszło do zdarzenia, w które ciężko jest uwierzyć. Adrian Simancas, 24-letni miłośnik kajakarstwa, cudem uszedł z życiem. Razem z ojcem spędzał czas na wodzie, kiedy nagle znalazł się w paszczy wieloryba. Relacjonując swoje przeżycia brytyjskiej gazecie „Metro”, mężczyzna opowiedział o momentach, które mogłyby przyprawić o dreszcze każdego.
Myślałem, że już mnie zjadł i połknął. Pomyślałem, że to może być orka – mówił.
Wyjaśnił również, że chwilę przed tym absurdalnym zdarzeniem rozmawiał z ojcem o orkach, co mogło wpłynąć na jego pierwsze przypuszczenia. „Kiedy się wydostałem, zrozumiałem, że prawdopodobnie zbliżył się do mnie wieloryb. Albo z ciekawości, albo po to, żeby coś zakomunikować” – dodał.
„Zniknął na jakieś trzy sekundy i nagle wystrzelił”. Jest nagranie
Ojciec Adriana, będący świadkiem tego zdarzenia, podzielił się swoimi uczuciami z chwili, gdy zobaczył, jak syn znika pod wodą. „Byłem zaskoczony i zmartwiony” – przyznał. „Zniknął na jakieś trzy sekundy i nagle wystrzelił. Wtedy się uspokoiłem, bo już wiedziałem, że jest bezpieczny” – wspominał z ulgą. Całość zarejestrował na nagraniu.
Eksperci, komentujący zaistniałą sytuację, podkreślają, jak rzadko dochodzi do takich wydarzeń. Szanse na to, aby zostać „połkniętym” przez wieloryba, oceniają na jeden do biliona. Przypominają również o podobnym przypadku, który miał miejsce w czerwcu 2021 roku u wybrzeży Provincetown w USA, w stanie Massachusetts. Michael Packard spędził w paszczy humbaka około 40 sekund, zanim został wypuszczony.