Tynsky chce reprezentować Polskę na Eurowizji
Tynsky, właściwie Tomasz Kamiński, jest jednym z finalistów polskich preselekcji do Eurowizji w Bazylei. W koncercie eliminacyjnym pod hasłem „Wielki finał polskich kwalifikacji”, który odbędzie się 14 lutego, zaprezentuje się z propozycją zatytułowaną „Miracle”.
Tynsky największe sukcesy zdaje się mieć jeszcze przed sobą, ale już teraz ma na swoim koncie sporo osiągnięć, jakich pozazdrościć mogłaby mu niejedna bardziej doświadczona gwiazda. Pisał o nim amerykański magazyn „Rolling Stone”, do tego jego wizerunek został wyświetlony na billboardzie na nowojorskim Times Square w ramach akcji Spotify Radar. Udało mu się przebić za granicę na tyle, że dziś to właśnie stamtąd pochodzi większość jego słuchaczy.
Utalentowany i niezwykle wrażliwy wokalista jakiś czas temu przez niektórych zaczął być określany mianem „polskiego Harry’ego Stylesa”. W rozmowie z Mateuszem Opyrchałem w podcaście „Studio 96.0” Tynsky odniósł się do tych porównań w następujący sposób: „Nie powiedziałbym tak, ale spoko. Mogę być polskim Harrym Stylesem. Do momentu, w którym to, co robię, pozostaje autentyczne i moja muzyka jest zgodna ze mną”.
Tynsky o planie na eurowizyjny występ
Uczestniczący w preselekcjach do Eurowizji z utworem „Miracle” artysta wie już, jak chciałby zaprezentować się przed publicznością 14 lutego. Na scenie planuje być sam. „Będę ja, ja w blasku, ja w całej swojej okazałości” – ujawnił w rozmowie z RMF FM.
Chciałbym dać bardzo dobry wykon. (…) To jest konkurs piosenki i chciałbym, żeby moja piosenka się obroniła, bo uważam, że jest bardzo dobra. Jestem z niej dumny i (…) postawię przede wszystkim na nią – uzasadnił.
Pytany o konkurentów, Tynsky zdradził nam, że jego serce skradł duet Sw@da x Niczos. „Wydaje mi się, że jest to coś wyjątkowego na skalę polską. I wspieram” – wyznaje.