Daniel Olbrychski w rozmowie z Plejadą postanowił opowiedzieć o nieprzyjemnej historii, która wiązała się z przyjęciem roli Andrzeja Kmicica w filmie "Potop". Aktor z tego powodu był mocno krytykowany – nie tylko przez ogólnopolską prasę, ale i społeczeństwo. Jak się teraz okazało, artysta z tego powodu rozważał rezygnację z roli, która później okazała się jedną z najważniejszych w jego karierze.
Daniel Olbrychski wsiadł do tramwaju i... się zaczęło
Aktor początkowo nie przejmował się krytyką, bowiem według zapewnień reżysera i autora zdjęć pasował idealnie do tej roli. Wszystko zmieniło się jednak, gdy Olbrychski pewnego wieczoru podróżował komunikacją miejską.
Jakoś dawałem sobie radę. Tym bardziej że wiedziałem, że i Jurek Hoffman, i Jurek Wójcik są przekonani, że powinienem zagrać Kmicica. Ale gdy któregoś wieczoru wszyscy ludzie ostentacyjnie wyszli z tramwaju, gdy do niego wsiadłem, zrobiło mi się przykro – zaczął artysta.
W stronę aktora poleciało także mnóstwo wyzwisk. Sytuacja ta mocno odcisnęła się na jego psychice, bowiem z tego powodu rozważał rezygnację z roli w "Potopie".
"Nie będziemy jechać z tym s**********m, c****m, co to chce grać Jędrka Kmicica" - usłyszałem. I, szczerze mówiąc, chciałem zrezygnować z tej roli. Ale nie zdążyłem powiedzieć o tym Hoffmanowi – powiedział.
Olbrychski skontaktował się z Kirkem Douglasem, który kilka tygodni wcześniej zaproponował mu rolę w innym filmie. Amerykański artysta przekonał jednak polskiego aktora do tego, by nie rezygnował z "Potopu".
Wyjaśniłem mu, że chcę zrezygnować z grania Kmicica, bo trwa nagonka na moją osobę - ludzie mi grożą, źle mnie traktują i wszczynają protesty [...]. On odparł: "Daniel, mogę ci tylko pozazdrościć. To niebywałe, że zawód aktora w twoim kraju wzbudza tak duże emocje. O mnie czasem napiszą, że świetnie zagrałem, a czasem, że fatalnie. Ale nigdy cała Ameryka nie mówiła o mojej roli, jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć. Zagraj w tym filmie i rzuć publiczność na kolana" – wyznał Daniel Olbrychski.