Gdy Amy Winehouse była u szczytu kariery, zapowiadało się, że w zapisze się w historii muzyki jako jedna z najbardziej uznanych i zasłużonych artystek. Tak również się stało, jednak nikt nie spodziewał się, że jej kariera zakończy się tak szybko i niespodziewanie.
23 lipca 2011 roku świat obiegła szokująca informacja o śmierci artystki. Autorka przeboju „Rehab” została wówczas znaleziona martwa w swoim mieszkaniu w londyńskim Camden. Piosenkarka, która nigdy nie stroniła od używek, zmarła wskutek wstrząsu wywołanego zatruciem alkoholowym. Jej pogrzeb odbył się trzy dni po śmierci, a ciało Winehouse spoczęło na cmentarzu Edgwarebury w Londynie.
Gdyby nie te tragiczne wydarzenia, Amy kończyłaby dzisiaj dopiero 33 lata. Na świat przyszła 14 września 1983 roku i już od najmłodszych lat związana była z muzyką. Jej rodzina od pokoleń pasjonowała się muzyką jazzową. Gdy w 2003 roku zadebiutowała albumem „Frank”, jej głos przez wielu porównywany był do takich legend jak Sarah Vaughan czy Nina Simone.
Trzy lata później ukazał się drugi i na nieszczęście ostatni album studyjny piosenkarki wydany za jej życia. To właśnie płyta „Back to Black” uczyniła z niej prawdziwą gwiazdę i dała nam tak niezapomniane przeboje jak „Rehab”, tytułowy „Back to Black”, „Love Is a Losing Game” czy „You Know I’m Not Good”.
W grudniu 2011 roku, już po przedwczesnym odejściu artystki, światło dzienne ujrzały niepublikowane wcześniej kompozycje, wydane w formie kompilacji „Lioness: Hidden Treasures”.
Amy była bez wątpienia jedną z najlepiej zapowiadających się artystek młodego pokolenia. W dniu 33. rocznicy jej urodzin przypominamy, za co pokochał ją cały świat – czyli jej niesamowity, jedyny w swoim rodzaju i niemożliwy do podrobienia głos.