Powody do strachu?
O wycieku informowała rosyjska agencja RIA Nowosti. W czwartek koncern energetyczny Rosenergoatom z Rosji zabrał głos w sprawie. W tym wypadku chodzi o system kontroli w generatorze pary. W komunikacie czytamy:
Wyciek pary, do którego doszło w elektrowni jądrowej w obwodzie rostowskim na południu Rosji, nastąpił w części systemu, w której stosowana jest woda czysta, a nie radioaktywna.
Firma zapewnia, że nie naruszono żadnych norm postępowania. Wiadomo, że z powodu awarii konieczne było zatrzymanie pracy jednego z czterech reaktorów, znajdujących się w elektrowni. Podobno sytuacja nie jest groźna.
Co z Polską?
W związku z rosyjską awarią pojawiają się pytania, jak sytuacja wpłynie na Polskę. W tej kwestii PAP powołuje się na informacje od Państwowej Agencji Atomistyki:
Nie odnotowano na terenie Polski pogorszenia jakości powietrza.
Sytuacja radiacyjna pozostaje w normie. Państwowa Agencja Atomistyki nie odnotowała żadnych niepokojących wskazań aparatury pomiarowej.
Gigant energetyczny
Siłownia, w której wystąpił problem, odpowiada za produkcję aż 30 procent energii elektrycznej na południu Rosji. Elektrownia jądrowa położona jest w odległości 16 km od miasta Wołgodońsk. Pierwszy reaktor uruchomiono w 1977 roku. W ubiegłym miesiącu pojawiła się informacja, że pierwszy reaktor został „wyremontowany” i już podłączono go do sieci. Zatrzymano pracę drugiego reaktora, a w „ruchu” pozostają trzeci i czwarty reaktor.