Kuchenne rewolucje w "Karczmie u Sołtysa". Finał sezonu!
Klementyna od zawsze kochała gotować. Kiedy skończyła szkołę gastronomiczną, postanowiła wyjechać za granicę, aby pracować w restauracji i zdobyć doświadczenie w swoim zawodzie. Po paru latach wróciła z Włoch do rodzinnego domu w Dusznikach Zdroju, gdzie chciała otworzyć niewielki lokal. W restaurację Klementyny postanowił zainwestować jej przyjaciel, Włoch. Finalnie przedsięwzięcie nabrało prawdziwego rozmachu i tak powstała góralska "Karczma u Sołtysa".
Główną atrakcją menu stały się pstrągi hodowane w stawie przy karczmie. Ze względu na obecność włoskiego przyjaciela, w restauracji można również zamówić prawdziwie włoską pizzę. Prawdziwym wsparciem dla Klementyny jest jej najlepsza przyjaciółka oraz mama, która pomaga niedoświadczonym kucharzom z Ukrainy. Chociaż właścicielka jest przekonana o dobrej jakości jedzenia, jej karczma nie cieszy się powodzeniem.
Wydawać by się mogło, że w takim miejscu, odwiedzanym przez kuracjuszy i turystów, lokal powinien być skazany na sukces. Niestety poza sezonem ruch w restauracji zamiera. Karczma Klementyny ledwo jest w stanie zarobić na opłacenie pensji pracowników i rachunków za prąd. W dodatku włoski przyjaciel postanowił wycofać się z niedochodowego przedsięwzięcia. Właścicielka stanęła przed koniecznością spłacenia jego wkładu, który został zainwestowany w budowę karczmy. Sytuacja stała się naprawdę dramatyczna, a Klementyna wyczerpała już wszystkie pomysły na rozkręcenie biznesu.... Poprosiła o pomoc Magdę Gessler.
Magda Gessler w Karczmie pojawiła się z przytupem. Wchodząc zapytała o to, co można zjeść.
Dzień dobry. Witamy panią - powiedziała kelnerka.
Ja się bardzo cieszę, że formułkę odwaliłaś, a teraz mów co to za karczma - odpowiedziała.
Restauratorka przeglądając kartę dań zauważyła, że serwuje się tutaj wszystko: makarony, burgery, mięsa, polskie dania. Postanowiła zamówić między innymi tatar, pierogi, kotleta schabowego, zupę Soliankę. Jako pierwsza na stół trafiła właśnie zupa z chlebem.
Wszystko się pomieszało! To jest Solianka z Kaszub - jest tak słodka, że to się w głowie nie mieści - wyznała.
Następnie podano jej tatar, który był nie dobry. Ponadto mięso miało podejrzany kolor. Pierogi miały mało farszu, ale był dobry. Omasta także jej smakowała, jednak ciasto było nie do zaakceptowania. Na sam koniec podano przysmak z domu właścicielki, czyli kotlet Sołtysa z zasmażaną kapustą. Gessler była zadowolona - ziemniaki były dobrej jakości, kotlet smaczny a kapusta wybitna.
Rodzinne dramaty
Kiedy restauratorka wróciła do "Karczmy u Sołtysa" następnego dnia, postanowiła poznać Klementynę. Od razu zapytała ją, dlaczego wybrała taką nazwę dla swojego lokalu.
Tata od zawsze był tutaj sołtysem. (...) Chory jest. Połamał sobie teraz żebra... - wyznała.
W dalszej rozmowie wyszło, że Klementyna zapłaciła za wybudowanie karczmy 1 800 000 złotych. Te pieniądze miała od dobrego znajomego, Sergio. Jednak z mężczyzną nie utrzymuje już kontaktów. Lokal w całości jest przepisany na właścicielkę - czuje obowiązek spłacenia byłego przyjaciela. Jednak suma pieniędzy jest duża, a restauracja nie przynosi dochodów.
Magda Gessler postanowiła spotkać się z Agatą, starszą siostrą Klementyny. Niestety, siostry nie utrzymują ze sobą kontaktu. Restauratorka chciała się dowiedzieć, co takiego się wydarzyło, że Klementyna została sama. Okazuje się, że kiedy Agata wraz z drugą siostrą wyprowadziły się z domu, właścicielka "Karczmy u Sołtysa" stała się oczkiem w głowie rodziców. Opiekowała się nimi w chorobie, dbała o nich. Ziemia na której znajduje się jej restauracja była wcześniej przepisana na trzy siostry. Jednak kiedy Klementyna wyszła z pomysłem wybudowania Karczmy, rodzice poprosili dwie najstarsze siostry, aby zrzekły się ziemi. Agata zgodziła się przyjść na kolację i obiecała, że postara się namówić trzecią siostrę.
Gessler chciała też porozmawiać z ojcem. Zapytała go, czy wierzy w sukces Klementyny i dlaczego wszystko przepisał tylko na nią.
Nie widzę tutaj przyszłości dla niej. (...) A dlaczego miałem nie? Ona się opiekuje. Przez rok czasu matką się opiekowała, myła, wszystko... A tamta żadna nie przyszła - wyznał.
Jeśli Klementyna jest dobrym człowiekiem, to ja zrobię tak, że to pójdzie - obiecała Gessler.
To jest złote dziecko! - powiedział ojciec.
"Karczma u Sołtysa". Po wizycie Magdy Gessler "Karczma Bławatek"
W końcu przyszedł czas na zmiany także w restauracji. Gessler oznajmiła, że "Karczma u Sołtysa" będzie się teraz nazywać: "Karczma Bławatek". Na finałowej kolacji na przystawkę przygotują sardelki, następnie na stołach pojawi się zupa barania z dużą ilością ziół i prażonego czosnku, na danie główne będzie klops z jajkiem na twardo w środku. Na koniec goście uraczą się tortem orzechowo-kawowym.
W nowym lokalu zjawiły się siostry Klementyny - Agata z partnerem i Kasia - oraz ojciec. Siostry rzuciły się sobie w ramiona - Klementyna nie kryła łez.
Rodzina w komplecie - o tym marzyłam. Klementyna - ja jestem je fanką. Niezależnie od tego, jakie grzechy popełniła - trzeba jej pomóc, bo wbrew pozorom wcale nie jest taka mocna. Rodzina jest najważniejsza jak jest razem - wyznała.
Po ośmiu tygodniach Magda Gessler wróciła do Klementyny. Karczma była prawie pełna, co ucieszyło restauratorkę. Serdelki były niedoprawione, ale sos do nich bardzo dobry. Zupa była smaczna, Gessler zjadła ją z uśmiechem na twarzy. Drugie danie, czyli klops był kapitalny.
W kuchni ukryła się Agata. Okazuje się, że rodzina co weekend spędza ze sobą czas. Dużo się zmieniło i rodzina bardzo się zjednoczyła. Gessler była zadowolona i dumna z Klementyny!
"Karczma u Sołtysa". Po wizycie Magdy Gessler "Karczma Bławatek": Menu, opinie, adres
Karczma Bławatek znajduje się w Duszniku-Zdrój pod adresem Podgórze 4a. Z oficjalnego Facebooka lokalu wynika, że Klementyna działa prężnie. W Karczmie można zjeść dania polecane przez Magdę Gessler:
- Serdelki w sosie pomidorowym - 8 złotych,
- Zupa z baraniny - 20 złotych,
- Leberko z jajkiem podane z zasmażką kapustą i pieczonym kartoflem - 30 złotych,
- Ciastko kawowo-orzechowe - 10 złotych.
Opinie na stronie są różne. Goście zgadzają się, że jedzenie jest pyszne, jednak niektórzy zwracają uwagę na czas oczekiwania.
Pyszny pstrąg, kwaśnica. Ciekawy wystrój. Z pewnością wrócimy.
Nie polecam Byłam z mężem treściami i dziećmi po wycieczce na obiedzie. Nie dość że człowiek na obiad musiał czekać godzinę czasu to jeszcze mój mąż dostał nie kompletne danie bo brał ser plus frytki a dostał sam ser z żurawina i sałata, kiedy powiedzieliśmy że nie ma frytek to dali ale taką szczyptę że córka 6 letnia więcej by zjadła a chrześnica nie dostała w ogóle. Kiedy zwróciliśmy uwagę po 20 minutach dostała swoje jedzenie ale wszystko już zdążyliśmy zjeść i jadła sama. Fakt faktem jedzenie dobre ale porcje tak małe że zanim tam się wejdzie to trzeba w domu obiad zjeść bo wyjdzie się głodnym.
Dania są smaczne, ale na bogato jest niestety tylko na rachunku.
Najlepsza pizza jaką jadłam polecam.