Jan Młynarski o ojcu, Wojciechu Młynarskim
Darek Maciborek: Zwykle, kiery rozmawiamy o waszych nieobecnych ojcach, to mnie się nasuwa pytanie: Czy trudno było żyć w domu z geniuszem Janku?
Jan Młynarski: Oczywiście, że trudno.
Wiem, że tata zamykał się w pokoju i nie można mu było w procesie twórczości przeszkadzać. Dzieci wtedy chodziły na paluszkach w domu?
Tak, rzeczywiście ojciec pisał, więc potrzebował spokoju. Pisał głównie rano. Pamiętam poranki, kiedy budziłem się do szkoły - pokój miałem z nim przez ścianę to słyszałem stukanie maszyny. I... słyszę to stukanie do dziś. Ale jakiegoś takiego zamordyzmu pod tytułem: "ojciec pracuje więc cały dom musi chodzić na paluszkach" nie przypominam sobie raczej.
Sebastian, u Ciebie życie z legendą rock&rolla, bluesa w procesie twórczym wyglądała podobnie?
Sebastian Riedel: No różnie to bywało, nie miał takich jakichś stałych godzin pracy. I niektóre święta czy urodziny nie zawsze były obchodzone. W takim sensie, że wszyscy byli w komplecie. Nawet taka zabawna historia jest, że kiedyś wszyscy czekali na urodziny ojca, a on nie mógł dojechać. Chociaż wszyscy się zjechali, to on gdzieś pojechał. Nie wiem, nikt nie wie gdzie i po co, w każdym razie długo czekali. W końcu zjawił się przed północą.
Trudno nie zapytać Ciebie Janek, czy cała twórczość Pana Wojciecha, teksty które kształtowały twórczość kabaretową, piosenkę aktorską, poezję... Kiedy zrozumiałeś tak naprawdę wagę słów tworzonych przez Twojego ojca?
Jan Młynarski: Na pewno to przyszło z czasem. Na pewno wiedziałem, że ojciec jest osobą ważną. Wiedziałem również, że jest osobą bardzo popularną, ponieważ idąc z Ojcem na spacer do łazienek bez przerwy był zaczepiany i proszony o autografy i zdjęcia. Więc nietrudno było się zorientować, że nie jest to taki zwykły tata. Z drugiej strony lubił nam jako pierwszym pokazywać swoją twórczość - to znaczy trzeba było siedzieć i słuchać, a potem się wypowiedzieć uczciwie. Więc moja mama czasami wypowiadała się uczciwie mówiąc, że się jej coś nie podoba. No i wtedy była karczemna awantura dwudniowa - oczywiście mówię to z przymrużeniem oka.
Najważniejsze chyba pytanie - czy autor brał sobie do serca wasze uwagi?
No ja myślę, że autor brał sobie do serca nasze uwagi. Tata był wbrew pozorom osobą bardzo rodzinną... To był artystyczny dom.
Panowie - Wasi ojcowie ze swoją twórczością i swoją pracą byli punktem, który zdecydował, że podjęliście, że chcecie kształtować swoją rzeczywistość i przyszłość w oparciu o muzykę? Czy ojciec Ci to po prostu przekazał Sebastian?
Sebastian Riedel: Fascynowała mnie muzyka odkąd pamiętam. Ojciec jakby pokazywał mi wrażliwości na różną muzykę - wciągało mnie to, ale nie namawiał mnie absolutnie. Po śmierci ojca zdecydowałem, że się tym zajmę, że to jest to co chce robić i chyba będę to robił.