Avicii i jego niedokończona płyta
Zagraniczne media informują o tym, że Szwed pozostawił po sobie niemal kompletne kompozycje wraz z notatkami dla współpracowników. Grupa przyjaciół artysty postanowiła pójść za wskazówkami pozostawionymi przez Berglinga i stworzyć album, który mógłby być zgodny z jego wizją, byłby bliski tego, czego chciałby Tim.
Współpracownicy zdecydowali się dokończyć jego dzieło i stworzyć album, który byłyby pośmiertnym hołdem oddanym muzykowi. 10 kwietnia, niecały rok od tragicznej śmierci 28-latka, na rynku muzycznym ma się pojawić pierwszy singiel promujący album „Tim” pod tytułem „SOS”. Jednym z głównych producentów krążka jest Carl Falk, który tak opowiadał w rozmowie „The New York Times” o pracy nad płytą:
„Próbowałem produkować za pośrednictwem cudzych oczu i uszu – kogoś, kogo tu nie ma. Naprawdę trudno było nie krytykować siebie przez cały czas. Czy Tim zrobiłby to tak? Czy to by mu się spodobało?”
Premiera wydawnictwa planowana jest na 6 czerwca, a dochody ze sprzedaży mają być przekazane na rzecz fundacji imienia Tima Berglinga, założoną przez rodzinę Aviciiego. Ostatnim krążkiem publikowanym przez DJa było „Stories” z 2015 roku.
"Nie mógł już sobie poradzić. Chciał znaleźć spokój"
Śmierć Aviciiego była ogromnym ciosem dla fanów muzyki DJa, jak i całego świata muzycznego. 20 kwietnia 2018 roku muzyk został znaleziony martwy w pokoju hotelowym w Maskacie w Omanie, gdzie spędział wakacje. W mediach społecznościowych nie brakowało wpisów gwiazd, które żegnały 28-letniego producenta. Dopóki nie pojawiło się oświadczenie rodziny mówiące o tym, że przyczyną śmierci Tima Berglinga, bo tak naprawdę nazywał się Avicii, było samobójstwo, fani z zapartym tchem oczekiwali informacji na temat przyczyny śmierci. Rodzina w oświadczeniu pisała:
"Nasz ukochany Tim był poszukiwaczem, delikatną artystyczną duszą, poszukającą odpowiedzi na pytania egzystencjalne. Był przesadnym perfekcjonistą, który podróżował i ciężko pracował w tempie, które doprowadziło do skrajnego stresu. Kiedy przestał koncertować, chciał znaleźć równowagę w życiu, aby być szczęśliwym i móc robić to, co kochał najbardziej – muzykę. Naprawdę zmagał się z myślami o sensie, życiu, szczęściu. Nie mógł już sobie poradzić. Chciał znaleźć spokój. Tim nie był stworzony do tej biznesowej machiny, w której się znalazł. Był wrażliwym facetem, który kochał swoich fanów, ale unikał światła reflektorów".
Avicii cierpiał na ostre zapalenie trzustki wywołane nadużyciem alkoholu. DJ musiał przejść również operację usunięcia woreczka żółciowego. Wcześniej dwukrotnie trafiał na odwyk. Avicii przyznawał także, że nie radził sobie ze stresem, który wpływał na niego destrukcyjnie.
"Podróżujesz, żyjesz na walizkach, wszędzie, gdzie jedziesz, jest pełno alkoholu. To dziwne, gdy nie pijesz" – opowiadał. – "Wpadłem w taki nawyk – żeby dodać sobie pewności siebie, musiałem mieć alkohol. Zacząłem być od niego zależny" – mówił.