13 lat temu lawina w Tatrach porwała 13 licealistów z #Tychy - 7 osób zginęło. pic.twitter.com/vtW3elH6bR
— Janusz Szymonik (@januszszymonik) January 28, 2016
28 stycznia 2003 roku wyprawa, która wyruszyła z I Liceum Ogólnokształcącego im. Leona Kruczkowskiego w Tychach zakończyła się największą tragedią w polskich Tatrach. Pod lawiną zginęło 7 osób.
W szkole nie działa już klub sportowy "Pion", do którego należeli uczestnicy wyprawy. Jej główny organizator, nauczyciel geografii, jest już na emeryturze. Kilka lat po wypadku został skazany za narażenie uczestników wycieczki na niebezpieczeństwo.
Po tragedii szkolni poloniści nie omawiają już wiersza Juliana Przybosia "Z Tatr", który opowiada o śmierci taterniczki. Zerwano też z inną szkolną tradycją. Przed wypadkiem odczytywaliśmy nazwiska maturzystów na zakończenie roku. Od tamtego zdarzenia jednak tego nie robimy, bo wówczas czyjeś nazwiska trzeba by pominąć - mówi obecna dyrektor szkoły Joanna Wojtynek.
Bliscy ofiar tragedii nie chcą wypowiadać się publicznie by nie budzić złych wspomnień. Niedługo po tragedii wybrali się razem na Rysy, żeby przejść trasę, na której zginęły ich dzieci. Kilka lat temu w Tychach oglądali też film fabularny, który rekonstruuje tamte wydarzenia. Niektórzy organizowali wystawy i spotkania, w czasie których rozmawiano o bezpieczeństwie w czasie górskich wypraw.
O dramatycznie zakończonej wyprawie na Rysy nie zapominają też obecni uczniowie tyskiego ogólniaka.
"Mieliśmy wtedy po kilka lat, ale pamiętamy o tym, co się stało. Mówią nam o tym nasi rodzice, opowiadają nauczyciele" - mówi Marcinowi Buczkowi (reporterowi RMF FM) licealistka. "To, co się wtedy stało, warte jest pamięci" - dodaje jej kolega.
My również pamiętamy...