57-latek z Krakowa skatował kota za plaster boczku. Mężczyzna usłyszał zarzut

„Kot ukradł plaster boczku, a właściciel postanowił wymierzyć mu karę... Zwierzę zostało okaleczone i pocięte. Walczymy o życie kota i będziemy walczyć o sprawiedliwość dla niego!” – informowało w mediach społecznościowych Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Do bestialskiego czynu doszło 9 listopada, na jednym z krakowskich osiedli. Teraz 57-latek usłyszał zarzuty.

„Miał świeże rany cięte na łapach i na klatce piersiowej, uszkodzone jedno oko oraz nadcięty język. Rany oczywiście zostały odpowiednio opatrzone i zszyte” – opisuje w rozmowie z RMF FM opiekujący się kotem, lekarz weterynarii Paweł Słowiński. „Jedna łapka była niewładna, ta, która została pocięta i groziła jej amputacja” – dodaje. Pandek trafił do lecznicy weterynaryjnej w zeszłą niedzielę. Od tego czasu minęło osiem dni, a on sam pod okiem specjalistów walczy o odzyskanie zdrowia.

„Zwierzę zostało okaleczone i pocięte”. Policję wezwali sąsiedzi

Do szokującego zdarzenia doszło w sobotę, 9 listopada, na jednym z krakowskich osiedli. Jak wynika z relacji KOTZ Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami – policja została wezwana przez sąsiadów do jednego z mieszkań, z którego wydobywały się niepokojące odgłosy krzywdzonego zwierzęcia. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu, a to, co zastali za zamkniętymi drzwiami okazało się okrutne. 57-latek dotkliwie pobił swojego czworonoga i chwycił za nóż.

Kot ukradł plaster boczku, właściciel postanowił wymierzyć mu karę... Zwierzę zostało okaleczone i pocięte – opisywało w zeszły poniedziałek KOTZ.

Pandek, bo tak dano mu na imię, natychmiast trafił do lecznicy weterynaryjnej, gdzie rozpoczęto walkę o jego życie. Zwierzak przeszedł m.in. ciężką, wielogodzinną operację.

Pandek walczy o zdrowie

Po ośmiu dniach odkąd bestialsko potraktowany Pandek trafił do lecznicy weterynaryjnej, powoli wraca do zdrowia, choć jak podkreśla zajmujący się nim weterynarz, jego los ciągle jest niepewny. Rany oka niestety goją się źle, ale nadzieją napawa pocięta łapka, której początkowo groziła amputacja.

Na szczęście po siedmiu dniach okazało się, że on zaczął na niej powoli stawać. Istnieje nadzieja, że amputacja mu już nie grozi, obecnie jest w stanie stabilnym – tłumaczy nam weterynarz.

Kiedy po wydarzeniach trafił do lecznicy, ze względu na obrażenia języka był karmiony przez sondę, teraz próbuje już jeść samodzielnie. Ubiegłej nocy stan Pandka drastycznie się pogorszył, kot miał przetoczoną krew, dzięki czemu wyniki badań się poprawiły.

„Garnie się do życia. Także mam nadzieję, że będzie z nim dobrze. Chociaż nie jestem tego do końca pewien” – podsumował weterynarz. Niepewność argumentował możliwymi powikłaniami, które w wyniku tego typu obrażeń mogą ujawnić się po czasie. Opiekujący się Pandkiem lekarz weterynarii, Paweł Słowiński, w rozmowie z RMF FM zdradził, że kotek mimo ogromnego stresu związanego z pobytem w lecznicy jest dość pogodny i przyjacielski: „zdarza się nawet, że wystawia brzuszek do pogłaskania”. Co też świadczy dobrze o jego ogólnym stanie psychicznym.

Kraków: Brutalnie znęcał się nad kotem. 57-latek usłyszał zarzut

Sprawcą okrutnego czynu był 57-letni właściciel kota, który został zatrzymany przez policję. W rozmowie z TVN24, komisarz Piotr Szpiech, oficer prasowy krakowskiej policji, poinformował, że mężczyźnie przedstawiono zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Za takie przestępstwo, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności. Dodatkowo zastosowano wobec niego policyjny dozór.

Zobacz także