Panuje przekonanie, że im szybciej przekłuje się dziecku uszy, tym lepiej. Czy to prawda? Jaki wiek jest odpowiedni na wykonanie pierwszego kolczyka?
Zdecydowanie nie powinno się przekłuwać uszu u małych dzieci. Minimalny wiek u większości piercerów to około 8, czasami nawet 10 lat i raczej tej granicy staramy się nie przekraczać, przynajmniej w profesjonalnych studiach w Polsce. Niestety nadal zdarza się, że ktoś wykonuje przekłucia u zbyt małych dzieci, na dodatek są one wykonywane pistoletem w salonie kosmetycznym.
Nie przekłuwamy uszu dzieci z kilku względów. Po pierwsze z uwagi na moralność. Zawsze chcemy, żeby klient, któremu wbijamy igłę, był w pełni świadomy i rozumiał swoją decyzję. Po drugie, po wykonaniu przekłucia musimy poświęcić mu wiele uwagi w pielęgnacji i dbaniu o bezpieczeństwo. To jest całkowite przerwanie ciągłości tkanki, rana na wylot z ciałem obcym w środku. Małemu dziecku nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć, że np. nie powinno dotykać miejsca przekłucia brudnymi rękami. To może prowadzić do poważnych infekcji. Dodatkowo te pierwsze lata życia to okres, gdzie faza wzrostu jest najintensywniejsza. Więc nawet jeśli zrobimy kolczyk idealnie równo, to w wieku nastoletnim – przez zmianę w kształcie i wielkości ucha – przekłucie może okazać się krzywe i może być konieczne jego ponowne wykonanie.
Zawsze odradzam klientom wykonywanie takiej usługi u dzieci, ale mam świadomość, że jeśli będą zdesperowani, to znajdą sposób. Dlatego staram się edukować i informować o konsekwencjach.
Popularne jest przekłuwanie uszu pistoletem u kosmetyczki. Czym ten zabieg różni się od tego wykonanego przez piercera i czy w ogóle jest bezpieczny?
Odradzam wykonywanie przekłucia pistoletem. Tutaj trzeba zauważyć różnicę. W przeszłości piercerzy wykonywali zabieg wenflonem, ale już się od tego odchodzi. Dzisiaj wszyscy przerzucamy się na igłę do piercingu. Powoduje ona nacięcie tkanki i przez swoje wyprofilowanie układa ją w okrągły kanał, w którym następnie umieszczamy kolczyk. Wykonanie zabiegu poprawnie w ten sposób nie powoduje zbędnego naprężenia tkanki. Natomiast pistolet działa w taki sposób, że delikatnie zaostrzony kolczyk pod wpływem wyrzutu rozrywa tkankę, a nie nacina. Przez to takie przekłucia goją się o wiele gorzej i zazwyczaj o wiele dłużej. Moi klienci nieraz mówili mi, że swoje pierwsze przekłucia – wykonane pistoletem – goili trzy, nawet cztery lata i walczyli z komplikacjami.
Jakie komplikacje mogą się pojawić?
Ze względu na to, że tkanka zostaje rozerwana, często pojawiają się przerosty skórne oraz zgrubienia tkanki. Wygląda to jak pewnego rodzaju grudki, które mogą też być widoczne na zewnątrz, co jest zwyczajnie nieestetyczne. Ale to nie wszystko. Mając do czynienia ze zgrubieniem tkanki, piercer może odmówić wykonania ponownego przekłucia w tym samym miejscu, ze względu na brak świadomości czym dokładnie jest taka zmiana. Ważne też, że są różne rodzaje pistoletów. Jednorazowe to takie, które da się wysterylizować przed sprzedażą. Kiedyś często spotykało się jednak pistolety wielorazowego użytku, gdzie za każdym razem wkładało się po prostu nowy kolczyk. Takiego urządzenia, które jest wykonane głównie z plastiku, nie jesteśmy w stanie wysterylizować, bo urządzenie do przeprowadzenia takiego procesu po prostu by go stopiło. Więc oprócz zagrożenia komplikacjami w gojeniu, dochodzi tutaj możliwość zarażenia się różnymi chorobami.
Czy zdarzyło ci się ratować klientów po przekłuciach pistoletem?
Tak, dosyć często się to zdarza, szczególnie jeśli pistoletem została przekłuta chrząstka, bo przy płatkach uszu rzeczywiście komplikacje zdarzają się rzadziej. Tu duże znaczenie ma też użyty kolczyk. W piercingu po zabiegu zakładamy najczęściej labret* o odpowiednio dobranej długości, dopasowanej do grubości tkanki u danej osoby. Z tyłu ma on płaską stopkę, która łączy się z pręcikiem, a z przodu zakręcamy kuleczkę lub inną nakrętkę. Ma on gładką, wypolerowaną powierzchnię i nie ma żadnych szczelin, w których rozwinęłyby się bakterie. Natomiast przy przekłuciu pistoletem mamy tzw. kolczyk motylkowy. Nie daje on przestrzeni na obrzęk, w przeciwieństwie do biżuterii używanej przez piercerów. Rana jest przez to uciśnięta z obu stron. Przez to limfa nie może swobodnie wypływać i ucho puchnie jeszcze bardziej. Dodatkowo ten kolczyk bardzo trudno jest dokładnie wyczyścić. W szczelinach limfa zasycha, tam mogą rozwijać się bakterie, a od tego prosta droga do infekcji.
*labret to rodzaj kolczyka, który składa się z dysku, prostego pręta i kuleczki.
Czy w takich sytuacjach lepiej zgłosić się do piercera czy do lekarza?
Jeśli to niewielki problem, taki (bez oznak infekcji), to jako piercerzy jesteśmy w stanie sobie z nim poradzić. Ale jeśli infekcja jest poważna, wtedy powinno się pójść do lekarza, zrobić badania i wdrożyć antybiotyk. Ale uwaga, bo to bardzo ważne – najpierw warto przyjść do piercera, żeby mógł on założyć dłuższy kolczyk. Wtedy ropa będzie miała swobodne ujście z rany. Jeśli tego nie zrobimy, lekarz usunie biżuterię i dojdzie do niebezpiecznej sytuacji, kiedy infekcja zostaje „zamknięta” w środku. Znam wiele historii, gdzie w takich przypadkach klienci musieli codziennie przychodzić do lekarza, nacinać ucho skalpelem i zakładać sączki, aby wyciągnąć ropę z ucha. Możemy sobie tego oszczędzić, jeśli przyjdziemy do piercera wydłużyć kolczyk.
Czy u każdego piercera możemy czuć się bezpiecznie? Czy każdy posiada odpowiednie kwalifikacje?
Z kwalifikacjami jest różnie, bo nasz zawód w żaden sposób nie jest uregulowany prawnie. Piercerem może być każdy. Na kursy chodzimy po to, żeby zdobyć wiedzę i kompetencje, a nie same kwalifikacje, bo nawet bez certyfikatu możemy wykonywać te usługi. Dlatego warto sprawdzać opinie salonów, do których się udajemy. Dziś jest to łatwe, bo takie opinie znajdziemy na różnych stronach czy w mediach społecznościowych.
A czy jest coś, co od razu powinno wzbudzić nasz niepokój? Co jest grzechem w piercingu?
W piercingu, przynajmniej w Polsce, do zasad BHP i warunków sanitarnych podchodzimy bardzo rygorystycznie. Chcemy trzymać najwyższy poziom, dlatego wszelkie przewinienia w tej kwestii są mocno krytykowane w branży. Najczęstszym błędem, jaki możemy zauważyć, jest używanie rękawiczek diagnostycznych zamiast chirurgicznych. To ważne, bo te diagnostyczne są pakowane hurtowo i nigdy nie wiadomo, w jakich warunkach były przechowywane i czy nie rozwinęły się na nich patogeny. Dla porównania – pielęgniarka przy pobieraniu krwi nie dotyka rany, tylko przytrzymuje wenflon i dlatego nie wymaga to zakładania rękawiczek chirurgicznych. Jako piercerzy dotykamy przestrzeni, która wnika do ludzkiego ciała. Dlatego trzeba dbać o to, żeby wykonujący przekłucie przyjmował nas w rękawiczkach sterylnych. Warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że igła czy biżuteria powinny być odpakowane przy kliencie. Jeśli tak nie jest, może on zażądać ponownej sterylizacji.
Można jeszcze zauważyć błąd polegający na niezabezpieczaniu włosów podczas przekłuwania np. ucha. I co z tego, że piercer będzie miał sterylne rękawiczki, skoro po dotknięciu brudnych włosów one utracą tę sterylność? Powinno używać się serwety chirurgicznej, aby zabezpieczyć to miejsce.
Koszty wykonania przekłucia u piercera mogą zniechęcać. Dlaczego ta usługa jest tak kosztowna?
Większość kosztów to są takie koszty, których nie widać. Klient nie ma pełnej świadomości, ile kosztuje nas biżuteria, ile kosztują nas wszystkie przedmioty, elementy potrzebne do sterylizacji. Mowa np. o pakiecie do sterylizacji, kompresach jałowych, igłach do piercingu, biżuterii... jeżeli mamy elementy wielorazowe, jak np. szczypce, to powinno się je zanurzać oraz czyścić w roztworze do przeciwdziałania wirusowi HIV czy WZW. Wchodzą koszty wody, energii, ale przede wszystkim czasu. Często przygotowanie zajmuje dłużej niż sam zabieg. Dodatkowo każdy piercer powinien zapewnić klientowi opiekę po przekłuciu – poświęcać czas na rozwiązanie możliwych problemów, które się pojawią. Najczęściej takie konsultacje są bezpłatne, a zdarza się, że jest ich dużo. Więc płacimy raz, a opiekę mamy już na dobre.
Czy piercing ma płeć? Czy z takich usług korzystają głównie kobiety?
Dalej jest przewaga kobiet, ale zaczyna się to zmieniać, bo coraz więcej mężczyzn również przychodzi na przekłucia. Przestają postrzegać to jako coś niemęskiego czy uwłaczającego, ale właśnie jako ozdobę. Każdemu może się to podobać, niezależnie od płci, wieku czy przekonań. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że jest równowaga. W moim studiu około 70% przychodzących to właśnie klientki.
Jaki przypadek był dla ciebie najtrudniejszy? Czy była sytuacja, która szczególnie utkwiła ci w pamięci?
Na pewno sytuacje, kiedy przez poważną infekcję trzeba wydłużyć kolczyk. Jest to proces niesamowicie bolesny, dużo bardziej niż samo przekłucie. To niekomfortowe również dla samego piercera, bo sprawianie komuś tak ogromnego bólu wydaje się nawet niemoralne. Ale tę empatię trzeba w takich przypadkach odsunąć na bok i zadbać o bezpieczeństwo klienta.
Czy piercer może odmówić wykonania usługi?
Tak, zawsze. Ja najczęściej odmawiam, kiedy anatomia nie pozwala na bezpieczne wykonanie przekłucia. Można odmówić również wtedy, kiedy klient jest pod wpływem alkoholu, choć nigdy nie miałem takiej sytuacji. Sugeruję też przełożenie wizyty w momencie, kiedy osoba jest przeziębiona, lub po niedawno przebytej chorobie. Przekłuwanie, kiedy organizm jest osłabiony i powraca do pełni sił, jest nieodpowiedzialne. Gojenie postępuje wówczas wolniej i bardziej prawdopodobne, że dojdzie do komplikacji.
Wokół piercingu narosło dużo stereotypów. Czy są one nadal obecne, czy też zaczynają zanikać?
Branża w ostatnim czasie mocno się rozwinęła i to właśnie dlatego, że zmieniło się jej postrzeganie. Teraz jest duże zapotrzebowanie na piercerów, bo klientów przybywa. Ale jeszcze 10-15 lat temu wyglądało to inaczej. Był to niszowy sposób ozdabiania ciała, popularne były szczególnie przekłucia mocno nietypowe. Dziś idziemy już w stronę estetyki, minimalizmu i stonowania. To już forma ładnej ozdoby, a nie element przynależności do grupy społecznej.
Piercing jest pojęciem bardzo szerokim, a podejście do niego różni się od granic klientów. Wykonujesz też piercing miejsc intymnych. Co motywuje klientów do takiej usługi?
Trzeba podzielić piercing intymny na przekłucia sutków i przekłucia genitaliów. Jeśli chodzi o przekłuwanie sutków, ostatnio stało się to niesamowicie popularne. Jest to jedno z najczęstszych przekłuć, jakie wykonuję. Głównie decydują się na nie kobiety, mężczyźni też się zdarzają, ale są w mniejszości. Z tego co mówią klientki, pomaga im to bardzo zaakceptować ciało. Bywa, że nie lubią swoich piersi, mają sutki wklęsłe lub płaskie, a taki kolczyk je wyciąga i uwidacznia.
Natomiast jeśli chodzi o przekłucia intymne zaawansowane, to takie wykonuje się raczej rzadko. Potrzebny jest specyficzny klient, który wie, czego chce i ma świadomość, że to nie jest przyjemny zabieg. Mężczyźni z piercingu w penisie nie czerpią satysfakcji seksualnej, bardziej robią to w kierunku stymulowania partnera lub partnerki. Z kolei u kobiet nieliczne przekłucia doprowadzają do stymulacji łechtaczki, choć większość to wyłącznie kwestia estetyczna.
Czy jest przekłucie, którego już się nie wykonuje? Takie, którego dziś odmawia się w każdym salonie?
Na pewno wyparto już snake eye, czyli przekłucie języka w poziomie. Jest ono bardzo niebezpieczne, bo łączy ze sobą wiele mięśni. Kuleczki umieszczone są na granicy języka, co dodatkowo niszczy szkliwo zębów. Takiego piercingu żaden profesjonalista się nie podejmie, szczerze mówiąc dzisiaj mało kto podjąłby ryzyko wykonania czegoś takiego. Widzę też, że odchodzi się od przekłucia smiley, czyli wędzidełka górnego w jamie ustnej. Nie jest ono całkowicie wyparte. Ja od jakiegoś czasu nie mam go w swojej ofercie. Dlaczego? Oczywiście da się to zrobić bezpiecznie, ale wtedy ten kolczyk jest niewidoczny. Bo żeby był widoczny, trzeba założyć większy. Może to powodować naruszenie szkliwa, a nawet cofanie się dziąseł, co jest procesem nieodwracalnym.
Rozmawiał: Hubert Drabik