W centrum kontrowersji znajduje się dochód Grinta ze sprzedaży płyt DVD oraz telewizyjnych emisji filmów o Harrym Potterze, który wyniósł aż 4,5 mln funtów (niemal 23 mln zł). Aktor, jak się okazuje, błędnie zakwalifikował te środki jako zysk kapitałowy, co wiązało się z niższym obciążeniem podatkowym. Brytyjski fiskus nie pozostawił tego błędu bez odpowiedzi, zobowiązując gwiazdora do uregulowania zaległej kwoty w wysokości 1,8 mln funtów (ponad 9 mln zł).
Odrzucona apelacja i ciąg dalszy problemów
Pomimo starań prawników 36-letniego aktora, którzy złożyli apelację, londyński trybunał pod przewodnictwem sędzi Harriet Morgan odrzucił ją, potwierdzając zobowiązanie Grinta do spłaty zaległego podatku. To nie pierwszy raz, kiedy gwiazdor musi mierzyć się z problemami podatkowymi – już w 2016 roku przegrał proces dotyczący spłaty podatku na kwotę 1 mln funtów.
Kariera po „Harrym Potterze”. Co robi Rupert Grint?
Po zakończeniu pracy nad „Harrym Potterem”, Grint nie zniknął z ekranów. Kontynuował karierę aktorską, pojawiając się w różnorodnych produkcjach, od „Kosmicznego przekrętu” po „Gabinet osobliwości Guillermo del Toro”. Ostatnio widzowie mogli go oglądać w serialu „Servant” na platformie Apple TV+, gdzie zagrał jedną z głównych ról. Aktor nie zwalnia tempa, gdyż jego najnowszy projekt, thriller „Nightborn” w reżyserii Hanny Bergholm, jest obecnie w fazie postprodukcji. Film, którego premiera nie została jeszcze ogłoszona, opowiada o parze oczekującej na narodziny pierwszego dziecka, której radość zakłócają mrożące krew w żyłach podejrzenia.