- Jacek Chmielnik - znany z „Vabank”, „Kingsajz”, „Kochamy polskie seriale” - zmarł, mając zaledwie 54 lata.
- Do tragicznego wypadku doszło w domu aktora w Suchawie pod Włodawą (woj. lubelskie).
- Julia Chmielnik - córka artysty - nie sprzedała ukochanego miejsca ojca: „Tu wydarzyła się tragedia, niektórzy takie miejsca sprzedają i nigdy do nich nie wracają, ale myśmy jako rodzina przeżywali tam najpiękniejsze chwile, więc nie było mowy o zostawieniu tego miejsca”.
Julia Chmielnik wspomina tragiczną śmierć ojca
„Vabank”, „Kingsajz”, „Nad Niemnem”, „Kochamy polskie seriale” czy teledysk do „Black and White” z rep. Kombi - to tylko kilka z produkcji, w których widzowie mogli podziwiać talent Jacka Chmielnika. Karierę wszechstronnie uzdolnionego artysty - aktora, reżysera teatralnego, dramaturga i prezentera telewizyjnego - przerwała tragedia. Jak umarł? Prokuratura ustaliła, że śmierć aktora była wynikiem nieprofesjonalnie podłączonego gniazdka elektrycznego w piwniczce. Do tragedii doszło w czasie rodzinnych wakacji w 2007 roku. 54-latek został porażony prądem w domku letniskowym w Suchawie pod Włodawą (woj. lubelskie), który planował rozbudować i zamieszkać w nim na stałe. Nazywał go „swoim miejscem na ziemi”. Ciało ojca znalazła wówczas 26-letnia Julia Chmielnik.
„Niektórzy takie miejsca sprzedają i nigdy do nich nie wracają”
Rodzina nie sprzedała ukochanego domu aktora, w którym doszło do tragicznego wypadku. Dlaczego? Julia Chmielnik opowiedziała o tym, w wywiadzie dla „Faktu”.
Tato znalazł ten dom 30 lat temu. Pojechaliśmy tam na zaproszenie przyjaciół rodziny, wtedy ziemia i nieruchomości były w tamtym regionie naprawdę tanie i na jego kieszeń. Zakochał się w dzikości tych miejsc i w ciszy. Zadzwonił wtedy do mamy i powiedział: "Wanda tu jest cudownie, nie ma nic oprócz komarów". To była miłość od pierwszego wejrzenia.
43-latka odziedziczyła po ojcu nie tylko zamiłowanie do sztuki - dziś jest cenioną pedagożką, wokalistką, kompozytorką i trenerką wokalną, którą widzowie mogą pamiętać m.in. z „Twoja twarz brzmi znajomo”. W rozmowie przyznała: „Tata zaraził mnie teatrem, on zawsze mnie ze sobą zabierał, siedziałam na próbach, biegałam za kulisami. Przesiąknęłam tym od najmłodszych lat”. Dodała także, że razem z bratem - Igorem - mimo wszystko uwielbia spędzać czas w ukochanym domu ojca, wracając wspomnieniami przede wszystkim do miłych chwil.
Kochamy to miejsce i cudownie spędzamy tu czas. To było wyjątkowe miejsce i dla taty i dla nas. Tu wydarzyła się tragedia, niektórzy takie miejsca sprzedają i nigdy do nich nie wracają, ale myśmy jako rodzina przeżywali tam najpiękniejsze chwile, więc nie było mowy o zostawieniu tego miejsca. Wręcz odwrotnie, zainwestowaliśmy w nie i ono pięknie się rozwija. Przyjeżdżamy tu z bratem i naszymi rodzinami i dalej jesteśmy tu najszczęśliwsi i wspominamy tu tatę.
„Rodzice dawali nam dużo wolności, były ogniska, wyprawy rowerowe, podchody, nawet bale przebierańców. Obok domu stoi ogromna lipa. Pamiętam, że tato stwierdził, że jest niczym lipa z Czarnolasu i musimy czytać pod nią fraszki Kochanowskiego, no i czytaliśmy razem” — wspomina Julia.