Maciej Pela wyznaje szczerze: „byłem szaleńczo zakochany”
Maciej Pela był tancerzem i trenerem. Gdy związał się z Agnieszką Kaczorowską, zmienił swoje życie. Zrezygnował z tańca i poświęcił się ojcostwu. Świadomie i dobrowolnie został w domu, by zająć się dziećmi, bez pomocy niani. Razem z żoną stworzył też w mediach rodzinną markę, pokazując urywki z codzienności. „Byłem szaleńczo zakochany” - wspomina 35-latek.
Czytaj także: Pela i Kaczorowska kłamali? „Był pokazywany tylko ten fragment trawnika, który był najładniejszy”
Po rozstaniu z żoną, które zostało oficjalnie potwierdzone w listopadzie tego roku, wrócił do prowadzenia warsztatów tanecznych i szuka nowej drogi życiowej. Przyznał, że obecnie najważniejsze są dla niego córki i poświęca im najwięcej uwagi. Razem z Agnieszką podjęli decyzję o opiece naprzemiennej, czyli dzieci spędzają równą ilość czasu z mamą i tatą.
Pela wspomina relację z Kaczorowską: „czułem się bardzo kochany”
W podcaście Matcha Talks Love First ze wzruszeniem opowiedział o tym, co zyskał, dzięki relacji z Agnieszką Kaczorowską. Przypomnijmy, tancerze wzięli ślub 6 lat temu i dziś są rodzicami 5-letniej Emilii i 3-letniej Gabrysi. „Mam dwie córki. Najwspanialsze na świecie” - przyznał.
Zyskałem poczucie ogromnej miłości, bo to było. (…) Czułem się bardzo kochany i to jest wspaniałe uczucie, którego – myślę – nigdy nie zapomnę. Zyskałem też łatwe życie w pewnym momencie i też nie mam zamiaru tego gdzieś ukrywać. (…) Ja jestem zwykłym chłopakiem. Ja nie pochodzę z bogatej rodziny, nie pochodzę też z biednej rodziny.
W rozmowie z Julią Izmałkową Maciek zaczął wspominać, że gdy chciał jechać na większe warsztaty czy kupić sobie drogie buty, „łapał się zwyczajnej pracy” w magazynie czy na budowie. Wyznał, że pamięta dni, gdy „doby było za mało” i wieczorami miał dość. Nie miał wówczas siły na celebrowanie i cieszenie się z tego, co ma.
I w pewnym momencie zyskałem łatwe życie, w którym nie musiałem się przejmować takimi rzeczami i miałem porównanie. (...) Mówię o pieniądzach, mówię o poczuciu bezpieczeństwa, mówię o poczuciu, że ta praca będzie cały czas, że to wszystko, to jest „pewnik”.
#Pelakowelove to już przeszłość. Marki „rodzina” już nie ma
W podcaście Maciek Pela opowiedział o instagramowej kreacji, którą przez wiele lat pokazywał razem z żoną m.in. na Instagramie:
To był publiczny sukces rodziny, bo marką była przede wszystkim rodzina. Przez to, że marką była rodzina, ja miałem poczucie, że ta moja praca jest istotna. Bo jestem częścią tej rodziny, tej układanki. Nie potrzebowałem budować swojej marki, bo byłem tak pewny tej relacji, tak absolutnie pewny, że ja nie muszę robić czegoś na boku, planu B, zabezpieczenia, nie muszę odkładać pieniędzy na ukryte konto, nie muszę pilnować, czy nie zostanę z niczym, że ja wskoczyłem na główkę. Po prostu
- wyznał tancerz. Prowadząca dopytywała, ile w tej marce „rodzina” było prawdy, a ile „malowania trawy na zielono”? Maciek wymownie odpowiedział:
Nawiązując do tej metafory trawnika. Po prostu był pokazywany tylko ten fragment trawnika, który był najładniejszy, który ma najlepsze nawodnienie, najlepiej jest oświetlony… więc to była sama prawda, ale to był ten wycinek.
Później 35-latek podzielił się obserwacją, że ludzie nie chcą widzieć tylko „najładniejszych fragmentów trawnika”. Dlatego od kilku tygodniu z dużym zaangażowaniem rozwija swój profil. Ze smutkiem przyznał:
Marki „rodzina” już nie ma.
W związku z tym inwestuje w siebie, odpowiadając na zarzuty osób, które wypominają mu, że „wybił się” na plecach żony, a teraz „nagle” jest tak aktywny: „Ja muszę i jednocześnie chcę zawalczyć o siebie, ponieważ za mną jest 35 lat, a przede mną kolejnych 35 lat. I jeżeli ja teraz w trybie ekspresowym nie wstanę i nie wykorzystam wszystkich możliwości, które mam, które niedługo mogą zniknąć, albo które zniknęłyby, gdybym to zostawił i dalej siedział w dołku”.