„Na dobre i na złe” to serial, który gości w polskich domach od 25 lat. Pierwszy odcinek emitowano 7 listopada 1999 roku. Kilka miesięcy później do obsady dołączył Piotr Garlicki, który występuje w produkcji do dziś. Rola dr Stefana Trettera dała mu ogromną rozpoznawalność i popularność. Była również powodem do zaskakujących sytuacji w życiu prywatnym aktora.
Piotr Garlicki szczerze o „Na dobre i na złe”: „uważam, że to jest bardzo dobry serial”
W 933. odcinku „Na dobre i na złe” Stefan Tretter będzie obchodził wyjątkowy jubileusz, 25-lecie pracy w podwarszawskim szpitalu. Dziś wielu widzów nie wyobraża sobie placówki w Leśnej Górze bez niego. Piotr Garlicki w rozmowie z RMF FM wrócił pamięcią do chwili, w której zaproponowano mu pracę w serialu. Był wówczas aktorem, po wieloletniej przerwie w karierze artystycznej, spowodowanej wyjazdem do USA.
Nie zastanawiałem się. Ja wróciłem do Polski po 15 latach pobytu w Stanach i otrzymanie takiej propozycji, i angaż właściwie na „tak”, było dla mnie szokujące. Byłem zachwycony. Byłem dumny bardzo i jestem do dziś, ponieważ uważam, że to jest bardzo dobry serial w dalszym ciągu.
Grał dyrektora szpitala, ludzie zaczepiali go na ulicach
Piotr Garlicki od niemal ćwierć wieku wciela się w postać lekarza. Nic więc dziwnego, że wiele osób kojarzy go przede wszystkim z roli w „Na dobre i na złe”. Okazuje się, że na przestrzeni lat niektórzy widzowie byli w stanie zaczepić go na ulicy, zapominając o tym, że w życiu prywatnym jest aktorem, nie doktorem. 79-latek wyznał, że doszło nawet do prób wręczenia łapówki! Oczywiście - jak podkreślił - nieskutecznych.
Były próby wręczenia korzyści majątkowych za załatwienie miejsca w szpitalu, w Leśnej Górze koniecznie. Albo za drugą opinię… „Mam takie tego, ale ja mu nie wierzę, panie doktorze. Co pan by tam”. Recepty, żeby przepisać leki. Nierzadko psychotropowe.