Zabójstwo Anny Wujek
W 1972 roku w jednym z mieszkań w Warszawie znaleziono zwłoki pielęgniarki Anny Wujek. W sprawę miał być zamieszany Andrzej Rukuszewicz, powiązany wówczas z aktorem Jerzym Nasierowskim, i jego wspólnik, Maciej Banaś. Do zbrodni przyznał się jednak ktoś inny – Paweł Imbiorski i trzech innych młodocianych. Gdy tylko Nasierowski dowiedział się o ich ujęciu, złożył zeznania przeciwko Rukuszewiczowi informując, że ten dokonał napadu rabunkowego na mieszkanie. Zarówno on, jak i aktor (podejrzenie o zlecenie włamania) zostali postawieni przed sądem i skazani w sprawie morderstwa.
Jerzy Nasierowski wyszedł z więzienia po ponad 10 latach za sprawą wstawiennictwa Romana Bratnego, który zachwycił się napisaną przez niego książką. Później wyjaśniła się też sprawa samego Rukuszewicza.
Rukuszewicz rzuca nowe światło na sprawę
Andrzej Rukuszewicz znalazł błędy w dokumentacji śledztwa. Przez lata próbował dowieść swojej niewinności tym bardziej, że przed feralną rozprawą do zabójstwa przyznał się Paweł Imbiorski. Mężczyźnie w końcu udało się udowodnić, że został niesłusznie skazany – wątpliwości budziły m.in. skrajne godziny zgonu pielęgniarki. Sam Imbiorski przedstawił przebieg zdarzeń na eksperymencie procesowym i tym samym potwierdził swoją winę za zabójstwo.
Andrzej Rukuszewicz przez długie lata nie odnosił się publicznie do sprawy. Dopiero później zdecydował się na napisanie książki przedstawiającej historię z jego perspektywy – była to reakcja na publikację Nasierowskiego, który to przedstawił go w mediach jako swojego kochanka. Pisarz przyznał, że przyjaźnił się z aktorem, jednak nigdy nie łączyło ich uczucie:
Nigdy nie byliśmy parą, choć czynił Nasierowski takie podchody, co stwarzało zgrzyty. Nie jestem gejem, nie pasowało mi to – pisał Rukuszewicz w swojej książce „Zdrada, Idiota i Mafia”.
Sam Rukuszewicz po ostatecznym wyjaśnieniu sprawy w sądzie postanowił rozpocząć nowe życie. Dzisiaj mieszka w Warszawie i prowadzi własny biznes.