Urodzony 10 czerwca 1946 roku w Tarnowskich Górach profesor Jan Miodek jest niewątpliwie najpopularniejszym w Polsce specjalistą od języka, od wielu lat niezmiennie darzonym dużym uznaniem. Dla wielu jest autorytetem, a wręcz wyrocznią. Profesor Miodek tłumaczy zagadnienia związane z językiem polskim nie tylko w sposób rzetelny, ale i wyjątkowo przystępny, nierzadko z dużą dozą humoru.
Profesor Miodek nie unika rozważań dotyczących nowomowy i języka młodzieżowego. Znany jest z niezbyt pochlebnego wypowiadania się o pewnym słowie na „z”, dlatego napisaliśmy, że jego dzisiejsze urodziny raczej nie będą „zaje…iste”. „Dostaję informacje od nauczycieli, że słowo to coraz częściej pojawia się w szkolnych wypracowaniach. Wchodzi do polszczyzny. Jestem jednak temu przeciwny. Nawet jakby znaczyło to coś zupełnie innego, pochodzenie i brzmienie tego wyrazu zupełnie mi nie odpowiadają” – mówił kilka lat temu w wywiadzie dla gazeta.pl.
„Zaje…iście? To słowo jest obrzydliwe i pochodzi od paskudnego czasownika na „jot”. Dostaję gęsiej skórki! I to już nawet nie o to chodzi, że mamy przyzwolenie społeczne na jego używanie i wszyscy wymawiają je z uśmiechem, jakby nie wiedzieli, od jakiego wyrazu pochodzi! To słowo jest tak obrzydliwe fonetycznie, że nawet gdyby znaczyło aksamitny, to bym go nienawidził” – tłumaczył natomiast „Newsweekowi”.
Rp.pl profesor Miodek zdradził niegdyś, że sam używa młodzieżowych słów, jedak nie na poważnie: „Sam do swojego syna na zasadzie zgrywy powiem „do zo”, czy „nara”. Obaj jednak wiemy, że tylko się wygłupiamy. Gdybym tak powiedział na oficjalnej uroczystości, byłbym groteskowy”, odnosząc się również do lat swojej młodości: „Kiedy byłem chłopcem, szczytem wszystkiego było powiedzieć „kurde” albo „kurde balans”. Nawet gdy zdarzyło się czasem przekląć, to już na pewno żaden z nas nie ośmieliłby się tak powiedzieć przy dziewczynie. Dzisiaj mówimy w miejscach publicznych i nie ma żadnego znaczenia, czy to chłopak, czy dziewczyna”.