Blisko dwa lata temu Filip Chajzer przeżył ogromną tragedię. Jego 9-letni wówczas syn Maksymilian zginął w wypadku, podróżując ze swoim dziadkiem. Gdy doszło do tego tragicznego zdarzenia, Filip Chajzer był na wakacjach w Stanach Zjednoczonych. „Straciłem moje dziecko. Syna, którego kochałem nad wszystko na świecie. Moje życie właśnie straciło sens” - pisał wtedy na Facebooku.
Teraz, blisko dwa lata po stracie syna, Chajzer postanowił opowiedzieć dziennikarzom „Uwagi!” o koszmarze, jaki przeżył po powrocie do kraju. „Fotoreporterzy stali na każdym rogu. Rozstawieni w samochodach czekali, aż pojawię się na zewnątrz, żeby zrobić mi zdjęcie, napisać o mnie. A to był najgorszy czas mojego życia” - wyznał. „Tym szczurom, tym ostatnim hienom, tym skur…synom nigdy tego nie wybaczę” - mówi szczerze.
„To, z czym ja się wtedy musiałem zmierzyć - sam ze sobą - i to, co oni mi jeszcze w tym czasie dołożyli - tego się nie da opisać. To się nie mieści w głowie” - mówi o fotoreporterach. Chajzer przyznaje, że do dziś trudno jest mu się pogodzić ze stratą dziecka. „Ja się nie podniosłem do dzisiaj” - wyznał, tłumacząc, że stara się cały czas być w biegu, by niepotrzebnie nie myśleć o przeszłości.
Po śmierci syna Filip Chajzer zaangażował się w pomoc charytatywną. Dziennikarz wspiera hospicjum „Promyczek” w Otwocku, na rzecz którego w ubiegłym roku udało mu się zebrać ponad 500 tysięcy złotych.