W tłusty czwartek wiele osób zastanawia się, ile pączków mogą zjeść. Co na to dietetyk?
Odpowiedź brzmi: to zależy. Na pewno podstawowa zasada będzie taka sama jak w Boże Narodzenie, święta czy jakiekolwiek wesele, żeby po prostu jeść z umiarem. To nie jest tak, że pączki czy faworki można zjeść tylko i wyłącznie w jeden dzień w roku, w tłusty czwartek. Możemy je sobie zjeść raz na jakiś czas, nawet chcąc schudnąć, czy chcąc się zdrowo odżywiać. Tłusty czwartek to nie jest jakiś szczególny dzień, w którym musimy nadrobić jedzenie pączków za cały rok, tylko zróbmy to rozsądnie, bo tak jak zawsze powtarzam: to jedzenie ma dodawać nam energii, a nie ją odbierać przez złe samopoczucie czy jakąś senność po posiłku wynikającą z obżarstwa. Lubię mówić o zdrowym odżywianiu w taki sposób, że nie „pozwalam sobie na zjedzenie lodów”, tylko „w zdrowym odżywianiu jest miejsce na jedzenie też tych bardziej przetworzonych, mniej odżywczych produktów, oczywiście w rozsądnej ilości”.
Po jakie pączki najlepiej sięgnąć? Na co zwrócić uwagę?
Moim zdaniem najważniejszym kryterium wybierania pączków powinien być ich smak, czyli czy one nam smakują. Coś, czego ja bym się wystrzegał to jedzenia takiego pączka, który nam nie smakuje. Skoro już decydujemy się na jedzenie czegoś mało zdrowego, mało odżywczego dla naszego organizmu, no to dla mnie najważniejsze jest to, żeby to było już smaczne i pokrywało zapotrzebowanie mojej głowy na zjedzenie czegoś fajnego.
A fit pączki?
Kompletnie nie jestem zwolennikiem fit pączków, na przykład z mąki migdałowej. Te przepisy są przeróżne. Oczywiście na pewno są takie osoby, które takie pączki sobie robią, smakują im, mają bardzo dopracowane przepisy i one są dla nich w porządku. I to jest super, bo każda zdrowsza zmiana i zdrowszy zamiennik, mniej kaloryczny, z mniejszą ilością cukru będzie dobra dla naszego organizmu. Ale ja mam takie przeświadczenie, że dla większości osób to działa w taki sposób, że wybierają te zdrowsze wersje pączków, a one i tak w ogóle im nie smakują, w ogóle nie spełniają tej potrzeby zjedzenia czegoś słodkiego. Mniej więcej 10 lat temu też miałem podejście do robienia zdrowych pączków, fit pączków itd. Żeby one wyszły smaczne, bardzo często trzeba korzystać z trudnych przepisów. Często te pączki wychodzą suche. I finalnie na koniec dnia kończymy z jakimś takim suchym, mało słodkim gniotem, którego jemy z przeświadczeniem, że nie mogliśmy zjeść normalnego, zwykłego pączka wykąpanego w tłuszczu. A to nie do końca jest prawda.
Jakich pączków nigdy nie kupować?
Nie podchodziłbym do tego tak, że jest jakiś szczególny rodzaj pączków, których nigdy bym nie kupował. Oczywiście, że są pączki z krótszym i dłuższym składem, trochę mniejszą i większą zawartością cukru. Te wszystkie pączki dostępne w marketach i dyskontach bardzo często będą miały ten gorszy skład, czyli większą ilość dodatków do żywności. Są pączki w takich, nazwijmy to, kraftowych czy ręcznie robionych pączkarniach, gdzie skład pączków jest o wiele krótszy i nie ma tych dodatków do żywności. Są tylko te takie podstawowe składniki jak: mąka, cukier, jakieś nadzienie owocowe. To nadzienie owocowe też ma wtedy więcej owoców i w ogóle je ma, względem tych pączków z dyskontu.
Ale znowu, jeżeli podchodzimy do tego w taki sposób, że truciznę od lekarstwa różni tylko i wyłącznie dawka i chodzi przede wszystkim o umiar, to jak planujemy zjeść jednego czy dwa pączki, to nie ma to większego znaczenia. Nic się nie stanie, jak zjemy takiego najzwyklejszego, tańszego pączka, bo tutaj bardzo często różnica w cenie jest ogromna i tego pączka w dyskoncie kupimy za kilka złotych, a takie z lepszym składem pewnie będą kosztować już kilkanaście złotych. Oczywiście, jeżeli ktoś może sobie pozwolić na kupienie takiego droższego, lepszego pączka, to jestem za. Ale znowu: najważniejszy jest umiar.
Można zjeść kilka gorszych jakościowo pączków czy lepiej całkowicie z nich zrezygnować?
Pytanie, ile to jest kilka. Jeden pączek pewnie ma od 270 do 400 kalorii, pewnie to zależy od tego, czy jest z lukrem, czy bez, ile tam jest cukru, nadzienia, mąki. Jeśli przyjmiemy, że kilka to na przykład 7, to moim zdaniem jest całkiem dużo, bo to przekroczy już zapotrzebowanie energetyczne większości kobiet i będzie odpowiadało całkowitemu dziennemu zapotrzebowaniu kalorycznemu większości mężczyzn, więc jest to już całkiem dużo. Jeżeli chodzi o zjedzenie dwóch pączków z marketu, to nie mam zupełnie nic przeciw temu.
Na czym najlepiej smażyć pączki, a na czym nigdy nie powinniśmy tego robić?
Zacząłbym od ogólnej odpowiedzi na pytanie: na czym smażyć? Najlepszym tłuszczem do smażenia będzie oliwa i to najlepiej oliwa extra virgin, bo ona ma najwięcej tych związków przeciwutleniających, które w trakcie obróbki termicznej zabezpieczają znajdujące się w oliwie kwasy tłuszczowe. Dobrym wyborem będzie też olej z awokado czy olej kokosowy.
Jeżeli chodzi o smażenie pączków, to smażyłbym je na tym, na czym mamy największą ochotę. Pączki smażymy raz na jakiś czas i nic, co robimy raz na jakiś czas, nie wpływa na nasze efekty wizualne czy zdrowotne, tylko to, co robimy na co dzień. Przede wszystkim wybierałbym dobry tłuszczy do smażenia na co dzień, a nie tylko do pączków. A najlepiej w ogóle byłoby, gdybyśmy to smażenie ograniczyli, bo są zdrowsze formy obróbki termicznej.
Są osoby, które wciąż przeliczają, ile trzeba będzie ćwiczyć, żeby spalić jednego pączka, a zapominają o tym, że nasz organizm cały czas spala kalorie.
Nie ma jednej prostej odpowiedzi na pytanie ile trzeba biegać, spacerować czy robić cokolwiek, żeby spalić jednego pączka. Oczywiście można by to podać na przykładzie konkretnej osoby, która waży X kilogramów, ma X centymetrów wzrostu itd. Ale to jest super pytanie, bo chodzi o to, że nasz organizm spala kalorie przez cały dzień, spalamy je nawet jak śpimy, leżymy, siedzimy i pracujemy przy komputerze. Kiedy śpimy, odbywa się tak zwana spoczynkowa przemiana materii, czyli ta ilość kalorii potrzebna do utrzymania podstawowych funkcji życiowych, czyli pracy naszego mózgu, płuc i wszystkich innych organów wewnętrznych. A potem mamy jeszcze zużycie kalorii na każdą czynność w ciągu dnia. I oczywiście są czynności, które spalają ich więcej i takie, które spalają ich mniej. Praca przy komputerze spala ich mniej, a bieganie spala ich znacznie więcej. Bardzo ważną zasadą jest też to, że nie da się nadrobić złej diety ćwiczeniami, dlatego że zjedzenie dwóch pączków w 10 minut to jest 700 kalorii, a żeby spalić 700 kalorii, trzeba biegać ponad godzinę.
Podejście typu: „będę przepalać to, co jem” na dłuższą metę jest niewykonalne i w ogóle nie powinniśmy podchodzić do tej diety nigdy w taki sposób, że jak coś zjem, to potem muszę to spalić. Pamiętajmy o tym, że to jedzenie jest źródłem energii dla naszego organizmu. Z niego wytwarzamy sobie te cząsteczki ATP, które wykorzystuje nasze ciało do wszystkich funkcji życiowych - i do pracy mięśni szkieletowych i do pracy naszego mózgu. Więc w dużym skrócie: jak pozyskamy więcej jedzenia, z którego zrobimy sobie więcej ATP i jesteśmy chętni do tego, żeby podjąć jakąś aktywność fizyczną to super i w to powinniśmy iść, ale nie powinno być to za karę i na zasadzie: „muszę spalić to, co właśnie zjadłem”.
Zatem w zdrowym odżywianiu jest miejsce na pączki i nie powinniśmy z ich powodu mieć wyrzutów sumienia, ale trzeba pamiętać o umiarze.
Do tłustego czwartku musimy podejść w taki zdroworozsądkowy sposób. O zdrowym odżywianiu czy zdrowym życiu lubię myśleć w ten sposób, że mamy jakiś zestaw zdrowych nawyków i tych gorszych nawyków. Tymi dobrymi nawykami będzie spanie co najmniej 7-8 godzin na dobę, jedzenie co najmniej 500 g warzyw i owoców w ciągu dnia, picie głównie wody, dbanie o odpowiednią ilość białka. Tymi złymi będzie wybieranie przetworzonej żywności, przekraczanie limitu na sól, picie jakiś kalorycznych napojów, niewysypianie się itd. W tej grze pod tytułem „zdrowe życie” chodzi o to, żeby mieć jak najwięcej punktów na koniec dnia. Czyli dostajemy punkty za te dobre nawyki i znikają nam punkty za te gorsze nawyki.
Nie trzeba być tutaj idealnym, ale to ma znaczenie, czy ktoś zje 5 pączków, a jednocześnie przy tym w ciągu dnia wypali paczkę papierosów, wypije trzy lampki wina, nie zje w ogóle warzyw i owoców. A co innego będzie w przypadku osoby, która jednocześnie tego samego dnia ćwiczyła i jadła odpowiednią ilość warzyw, owoców i białka, nie paliła papierosów, nie piła alkoholu, czyli miała mniej tych złych nawyków. Musimy patrzeć na to nasze podejście do odżywiania i stylu życia w taki bardziej holistyczny sposób, a nie tylko oceniać pojedyncze wybory, bo one mogą mieć różne konsekwencje dla różnych osób.