Z bólu narodziła się misja
Historia „Mojego Anioła” ma swoje korzenie w osobistej tragedii Klaudii Prymek, jego założycielki.
Dom pogrzebowy jest moim sposobem przeżywania żałoby. Straciłam córkę, Wiktorię. Miała zaledwie 25 lat. Wtedy pojawił się pomysł, by kobiety niosły trumnę – bo to tak pięknie wygląda – mówiła Prymek w wywiadzie dla Wprost.
To przejmujące doświadczenie stało się impulsem do stworzenia miejsca, które zmienia podejście do ceremonii pogrzebowych.
Branża pogrzebowa w stagnacji – czas na zmiany
Śmierć bliskiej osoby to jeden z najtrudniejszych momentów w życiu. Ale oprócz żałoby, rodzina musi mierzyć się z formalnościami i decyzjami, które często wydają się przytłaczające.
Dostaję dużo hejtu, gdy o tym mówię, ale jestem przekonana, że branża pogrzebowa stanęła w latach 80., może 90., i od tamtej pory niewiele się zmieniło – dodała Prymek.
„Mój Anioł” to odpowiedź na potrzeby współczesnych rodzin, które chcą odejść od szablonowych, bezosobowych ceremonii.
Czytaj też: Jak się ubrać na pogrzeb? Wielu Polaków popełnia ten błąd
Kobiety niosą trumnę
Jeszcze niedawno trudno było wyobrazić sobie, że to kobiety będą nieść trumnę i prowadzić uroczystości pogrzebowe. „Mój Anioł” łamie ten stereotyp.
Pochowałam córkę półtora roku temu i to mnie skłoniło do tego, żebyśmy poprowadziły to jako kobiety, ponieważ kobiety – moim zdaniem – mają trochę więcej klasy, więcej empatii, więcej ciepła przy takich ceremoniach pogrzebowych – wyznała Prymek we wspomnianym wywiadzie.
Dla wielu uczestników pogrzebu widok kobiet niosących trumnę był zaskoczeniem.
Często jest element zaskoczenia na ceremoniach wśród uczestników. Padają słowa: 'Nie spodziewaliśmy się, że kobiety mogą tak przepięknie reprezentować trudną branżę'. Coraz częściej pojawiają się prośby, żebyśmy prowadziły takie ceremonie – opowiadała jedna z pracownic zakładu w „Pytaniu na śniadanie”.
Więcej niż usługa – zmiana podejścia do żałoby
„Mój Anioł” to nie tylko nietypowy dom pogrzebowy. To także zupełnie inne spojrzenie na proces pożegnania. Zakład oferuje nie tylko alternatywne podejście do organizacji ceremonii, ale również personalizację każdej uroczystości. W „Moim Aniele” dba się o to, by ostatnie pożegnanie było odzwierciedleniem życia zmarłej osoby – jej pasji, wspomnień i relacji rodzinnych. Dzięki temu ceremonia nabiera głębszego wymiaru i pozwala rodzinie poczuć obecność bliskiej osoby w tych ostatnich chwilach.
Źródło: Wprost/Kiedy kobiety niosą trumnę. „Dom pogrzebowy jest moją formą żałoby” - Paulina Socha-Jakubowska, Pytanie na śniadanie