Davis wspomina, że praca na planie „Melrose Place” była dla niej nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie wyczerpująca. Atmosfera skupiona na nienagannej sylwetce i ciągła obawa o to, czy jej wygląd odpowiada oczekiwaniom, stały się jej codziennością.
Wszyscy byli niesamowicie atrakcyjni i bardzo szczupli. Uznałam więc, że muszę się wpasować
- mówi Davis, przyznając, że presja, by być szczupłą, była ogromna.
Niepokojące wieści od kolegi z planu
Sytuację pogorszyły informacje, które Davis otrzymała od kolegi z obsady, Thomasa Calabro. Aktor przekazał jej, że producenci są zaniepokojeni jej wagą, co było dla niej sygnałem, że musi podjąć jeszcze większe wysiłki, by sprostać ich oczekiwaniom. „Pamiętam, jak raz podszedł do mnie i powiedział: 'Wiesz, chciałem ci tylko powiedzieć, że wyglądasz naprawdę wspaniale'. Gdy zaczęłam dopytywać, o co dokładnie mu chodzi, przyznał, że producenci są zestresowani moją wagą” - wspomina Davis.
Konfrontacja z producentami i jej konsekwencje
Decyzja o konfrontacji z producentami nie przyniosła spodziewanej ulgi. Odpowiedź, którą otrzymała, była jednoznaczna: „Wyglądasz pięknie. Tylko nie przytyj”. W odpowiedzi na te słowa Davis zaczęła stosować restrykcyjną dietę i intensywnie trenować, co ostatecznie doprowadziło do utraty przytomności z wycieńczenia.
Byłam potwornie sfrustrowana. Próbowałam osiągnąć ten cel za wszelką cenę. Pewnego dnia z wycieńczenia zemdlałam na parkingu
- przyznaje gwiazda.
Droga do akceptacji
Mimo trudnych doświadczeń, z biegiem lat Davis nauczyła się akceptować swoje ciało. „W tamtym czasie to było normalne – jeśli kobieta miała krągłe biodra, stawało się to problemem. Ostatecznie pokochałam kształt swojego ciała” - mówi aktorka, podkreślając, że nie martwi się już o to, by być „chuda jak patyk”.