Kontrowersje wokół „Challengera”
Od kilku dni w sieci głośno jest o filmie, który opublikowany został przez Karola „Friza” Wiśniewskiego. Influencer w nowej serii „Challenger” zaprosił innych twórców internetowych do tego, aby wspólnie testowali granice swojej wytrzymałości. W konkurencjach wygrać mogą niemałe pieniądze. Kontrowersje wzbudziło jedno zadanie, a konkretnie – siedzenie w bani z wodą, do której co chwilę dorzucane były kostki lodu. Do wyzwania nie podszedł Żabson, a niedługo po starcie zrezygnował z niego Oliwier „Kostek” Kałużny. Wkrótce z wody wyszła też Klaudia „Sheeya” Kołodziejczyk. Trzech uczestników, w tym Friz, wytrzymało aż godzinę, dopóki obecni na miejscu ratownicy nie przerwali konkurencji.
Do sprawy odniósł się Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Organizacja, za pośrednictwem mediów społecznościowych, poinformowała internautów, że planuje zgłosić Friza do prokuratury.
Friz komentuje zamieszanie wokół jego programu
Na YouTubie pojawił się materiał Tomasza „Gimpera” Działowego, w którym ten przedstawił całą sprawę i powiedział, co myśli o takim szumie wokół filmu Karola. O komentarz poprosił głównego zainteresowanego, który stwierdził, że jest bardzo zaskoczony taką reakcją otoczenia. Szczególnie dziwi go to, że niektórzy nazywają go mianem „patologii”.
No ja jestem szczerze zaskoczony całą sytuacją, bo mówienie o nas pato to jest absolutna przesada. My zawsze byliśmy z dala od patologicznych po prostu treści, freak fightów i tak dalej, więc totalnie tego nie kupuję i uważam, że jest to przesadzone, nie? I też przede wszystkim należy pamiętać, że cały nasz plan był zabezpieczony medykami, których wynajęliśmy, szczególnie też na ten odcinek, żeby przez głupi challenge nie trzeba było wzywać karetki. A w środku, w tej wodzie, siedzieliśmy oczywiście dobrowolnie – podkreślił.
Wiśniewski kilkukrotnie wracał do tego, że na planie cały czas obecni byli ratownicy medyczni, którzy dbali o ich bezpieczeństwo. Przyznał jednak, że mogli przesadzić z montażem, który „za bardzo pokazał cierpienie” i to był punkt, który „sprowokował ludzi”.
Tak naprawdę godzinę po wyzwaniu byliśmy na jedzeniu i wszystko było git, bo nie doszliśmy do temperatury ciała, która byłaby dla nas niebezpieczna. (…) Byliśmy zdecydowanie daleko od momentu, żeby można było powiedzieć, że ryzykowaliśmy życie dla contentu – powiedział.