Poplista

1
Zalia Diament
2
Switch Disco, Charlotte Haining, Felix I Found You
3
sanah Miłość jest ślepa

Co było grane?

18:51
Blanka Rodeo
18:53
Lilly Wood / The Prick Prayer In C (Robin Schulz Edit)
19:00
FAKTY RMF FM

„Zakazany owoc” przyniósł mu ogromną sławę. Teraz wyznał gorzką prawdę

Krzysztof Antkowiak stał się rozpoznawalny z dnia na dzień. Piosenkarz wrócił do wydarzeń sprzed lat i opowiedział, co działo się w jego życiu po występie w Opolu w 1988 roku. Nie krył, że nagle w jego życiu wszystko się zmieniło. Sława przyniosła wiele trudności i przykrych konsekwencji.
Krzysztof Antkowiak, fot. AKPA/Gałązka

Krzysztof Antkowiak o piosence „Zakazany owoc

Krzysztof Antkowiak w rozmowie z Plejadą opowiedział, jak bardzo zmieniło się jego życie, kiedy w 1988 roku w Opolu zaśpiewał piosenkę „Zakazany owoc”. Przyznał, że w pewnym momencie popularność utworu zaczęła go drażnić - Szczerze przyznam, że kiedyś miałem problem z tym utworem. W pewnym sensie nawet obraziłem się na niego. On mnie mocno klasyfikował – mówił. - Robiłem inną muzykę, a ludzie cały czas pokazywali na mnie palcami i mówili: „Zobacz, zakazany owoc”. W pewnym momencie zaczęło mnie to irytować i frustrować. To była łatka, która się do mnie przykleiła. Po czasie zrozumiałem jednak, że nie ma sensu z tym walczyć, bo ta piosenka kojarzy się ludziom z czymś fajnym – tłumaczył.

Kiedy śpiewał na scenie w Opolu, miał 15 lat. Artysta przyznał, że nikt nie spodziewał się, co wydarzy się później. Jego występ widziała niemal cała Polska, a on z dnia na dzień stał się bardzo rozpoznawalny. - Tak naprawdę nikt nie spodziewał się sukcesu, który wtedy odniosłem. Ani ja, ani moi rodzice, ani nawet twórcy tej piosenki, czyli Krzesimir Dębski i Jacek Cygan. A ten występ zmienił moje życie. Z dnia na dzień stałem się osobą rozpoznawalną.

Ktoś, kto tego nie przeżył, nie jest w stanie sobie wyobrazić, z jakimi obciążaniami to się wiąże. Zwłaszcza w tak młodym wieku – podkreśla.

„Zakazany owoc” i popularność Krzysztofa Antkowiaka

Krzysztof Antkowiak ujawnił, że popularność miała także ciemne strony. Fani go kochali, ale w codziennym życiu musiał mierzyć się z poważnymi trudnościami. - Na koncertach byłem uwielbiany przez publiczność, a gdy wracałem do codziennego życia – czułem zazdrość kolegów i koleżanek. Targały mną skrajne emocje. Miałem wrażenie, że znalazłem się w jakimś matriksie. Musiałem się w tym wszystkim jakoś odnaleźć – opowiadał.

Chcąc nie chcąc, opolski festiwal oglądała cała Polska. W telewizji nie było wtedy nic innego. Tak więc można powiedzieć, że mój występ widzieli niemal wszyscy Polacy. Ta rozpoznawalność była więc ogromna. Pod mój dom przyjeżdżały wycieczki szkolne. Prawie codziennie miałem pod oknami kilkadziesiąt osób. Przed lekcjami albo po lekcjach wychodziłem do nich i rozdawałem autografy. Moja mama przynosiła tym ludziom herbatę w termosach – wspominał.

Otrzymywał wtedy także mnóstwo listów od fanów. - Po tym, jak w kilku wywiadach powiedziałem, że mieszkam w Poznaniu, masowo zaczęto wysyłać do mnie listy. Wszystkie były adresowane na zasadzie: „Krzysztof Antkowiak, Poznań”. A że listonosze wiedzieli, gdzie mieszkam, regularnie mi je doręczali. Czy to było dla mnie łatwe? Nie – wyznał.

Kariera utrudniała mu edukację

Krzysztof Antkowiak miał także problemy w szkole. Rówieśnicy dzielili się na tych, którzy mu kibicowali i tych, którzy widzieli w nim rywala.

Musiałem konfrontować się z rówieśnikami, którzy byli zazdrośni o to, że ich dziewczyny miały nad łóżkiem mój plakat. Wtedy nie było internetu, więc wszystko odbywało się twarzą w twarz. Momentami dochodziło do rękoczynów. Raz nawet mój kolega dostał za mnie.

Antkowiak wspominał, że miał też spore problemy z pogodzeniem szkoły i kariery. Ostatecznie razem z ojcem zdecydował, że musi skupić się na edukacji, a karierę odłożyć na bok. - Miałem w klasie kolegów i koleżanki, którzy mi kibicowali. Natomiast dyrektor szkoły robił mi bardzo pod górę. Chodziłem do liceum muzycznego, grałem na fortepianie i powinienem interesować się wyłącznie muzyką klasyczną. Często słyszałem, że kariera w rozrywce uczniowi takiej szkoły nie przystoi – tłumaczył.

To była nieustanna walka – żebym mógł pojechać na koncert, żebym przeszedł z klasy do klasy. Mój ojciec wiele razy był wyzwany na dywanik. Dyrektor tłumaczył mu, że powinienem mieć zakaz występowania w telewizji. 

Czytaj dalej:
Polecamy

Więcej z kategorii: Plotki

Najchętniej czytane