Za Natalią Szroeder intensywny czas. Kilka tygodni temu na rynku muzycznym pojawił się jej czwarty studyjny album „Rem”. „Ta płyta to nocne opowieści. To (...) pamiętnik pełen spełnionych i niespełnionych pragnień. Bywa tu gorzko, bywa z przymrużeniem oka, ale ogólnie jest chyba całkiem przytulnie” - mówi o nim wokalistka, która od niedawna jest również jurorką „Must Be the Music”. Quebonafide, z którym była związana przez wiele lat, również przygotował dla swoich fanów nowości. Niedawno premierę miał singiel „Futurama 3”, którym raper zapowiedział swój pożegnalny koncert: „Sfingowałem swoją muzyczną śmierć, ale tylko trochę i trochę nieświadomie, spokojnie. (...) Szykuję dla Was ostatni koncert. (...) Jeżeli dla kogoś się to przedłuża i ma wrażenie, że macham na pożegnanie dziesiąty raz to trudno. To po prostu pa, pa w zwolnionym tempie. Rozstania nieraz długo trwają - ale teraz już powinno pójść gładko. Po ostatnich rozczarowaniach z mojej strony wypadałoby się trochę podlizać (pokajać), więc - jestem wdzięczny tym, którzy cierpliwie czekali, a tych, którzy utracili resztki nadziei rozumiem. Po fazie trollingu, intryg i insynuacji wreszcie mogę przyjść ze względnym konkretem (bo wciąż niezbyt wiele mogę napisać jak na ironię, chociaż to o czym piszę tym razem jest już skończone).
Natalia Szroeder i Quebonafine nie są już razem? Wokalistka ucina plotki
Nie tylko o działalności zawodowej Szroeder i Grabowskiegi jest głośno. Nie cichną plotki na temat ich rozstania, które od dłuższego czasu podsycają kolejne plotki. Dziennikarka Jastrząb Post postanowiła zwrócić się z osobistym pytaniem bezpośrednio do 29-latki. Czy Natalia nie miała do tej pory ochoty skomentować w jakikolwiek sposób doniesień o związku i relacji z Quebonafide? Wokalistka przyznała, że nie lubi ulegać medialnej presji - zarówno jeżeli chodzi o dociekania dziennikarzy, jak i fanów.
Ja nie uważam, że ja cokolwiek powinnam czy cokolwiek muszę. Myślę, że moje życie prywatne jest moim życiem prywatnym. I to, do jakiego momentu ja będę sobie pozwalała na komentarze, już jest po prostu moją kwestią. Nie chcę ulegać żadnym medialnym presjom. One się dzieją od lat i już troszkę do nich przywykłam, ale wydaje mi się, że nie da się spekulować w nieskończoność. Wszystko prędzej czy później traci swoją ważność. Za chwilę będzie się mówiło o czym innym, więc ja wolę sobie naprawdę przeczekać pewne rzeczy, które są dla mnie niekomfortowe do komentowania. I to mi się sprawdza od lat.
Natalia Szroeder ma za sobą „fatalny” rok
W szczerej rozmowie z Karolem Paciorkiem Natalia Szroeder przyznała, że ma za sobą trudny czas. Od momentu wydania ostatniej płyty „Pogłos” w jej życiu zaszło wiele zmian: „2022 rok był przełomowy, 2023 rok był fatalny, a 2024 rok to odrodzenie”. Znany z kanałów „Lekko stronniczy” i „Imponderabilia” youtuber dopytywał ją o to, czego się o sobie w ostatnich latach nauczyła?
Bardzo wyraźnie i mocno poczułam to, jaką jestem silną kobietą. To, jak dużo mam w sobie siły, jakiejś takiej niezłomności i takiej determinacji do wstawania z kolan - niezależnie od tego, jak cię życie doświadcza - to mnie zszokowało. Jakoś tak, że to było zaskakujące.
Jak się ta siła objawia? - dopytywał Karol Paciorek, a wokalistka przyznała, że w prozie życia.
Naprawdę mam takie poczucie, że ja się nie przestraszam łatwo, że nawet jeżeli życie stawia przede mną duże wyzwania, to ja jestem w stanie chwycić byka za rogi. Nawet jeżeli nie mam wszystkich do tego narzędzi. Nawet jeżeli to może się wiązać z jakimś ryzykiem, to ja jest odważna po prosto. (…) Jestem silna i odważna.
Natalia Szroeder zdobyła się na szczere wyznanie. Opowiedziała, o tym, co ją spotkało i przyznała, że była to cenna, życiowa lekcja:
Doświadczyłam już tak skrajnych, różnych rozczarowań ludzkich... dużych po prostu, że no nie wiem... oczywiście, nie chce też tego wywoływać, bo od jakiegoś czasu nie dzieje się nic takiego złego w moim życiu, więc ja się cieszę i czerpię z tego, że jest wszystko dobrze, ale mam takie wrażenie, że już takie naprawdę jakieś hardkorowe również momenty mam na koncie i już trochę wiem, z czym to się je i nie twierdzę, że gdyby to mnie spotkało ponownie, to by mnie to nie zabolało. Bo na pewno by mnie to rozwaliło ponownie. Ale już mam ten komfort, że ja wiem, że potrafię z tego wstać, że ja już sprawdziłam to, że ja już wiem, że jak mi się wydaje, że świat się kończy, to się nie kończy. Zawsze jest za tym końcem po prostu jakieś światło. I ja wiem, że ono jest, Ja wiem, że ono prędzej czy później się znowu mi pokaże. Że skoro wstałam z tych wszystkich sytuacji, które się wydarzyły i się z tego podniosłam, to znaczy, że po prostu podniosę już zawsze. Przynajmniej w tej kwestii takich tego typu sytuacji, które doświadczyłam, bo nie mówię - znów podkreślam - o hardkorach typu choroby, śmierć i takie różne. No bo na to nie jestem w ogóle gotowa, więc nie chcę nawet o tym myśleć.