Liam Payne zmarł w tragicznych okolicznościach. Od momentu jego śmierci, ciało artysty było trzymane w Argentynie, czekając na zakończenie niezbędnych badań. Ostatecznie, po długim oczekiwaniu, zwłoki zostaną przewiezione do Wielkiej Brytanii, gdzie Payne zostanie pochowany. Na miejscu, od momentu tragedii, przebywali ojciec piosenkarza, Geoff Payne, oraz jego wieloletni ochroniarz, którzy z niecierpliwością czekali na możliwość przewiezienia Liama do domu.
Transport ciała Liama Payne'a był opóźniony z powodu konieczności przeprowadzenia testów toksykologicznych. Jak ujawnił Page Six, badania te trwały dłużej niż oczekiwano, ponieważ substancje, które piosenkarz miał zażyć przed śmiercią, mogły być zmieszane z nieznanymi składnikami, co skomplikowało analizę.
Śledztwo trwa
Tymczasem, jak donosi TMZ, policja w Argentynie przeprowadziła serię nalotów na domy dwóch pracowników hotelu CasaSur, gdzie zmarł Payne, oraz jednego z jego „przyjaciół”, w ramach dochodzenia mającego na celu ustalenie, kto sprzedał piosenkarzowi narkotyki. Payne miał zaprzyjaźnić się z jednym z pracowników sprzątających w hotelu, który rzekomo zaopatrzył go w narkotyki. To zaniepokoiło przyjaciela artysty, Rogera Noresa, który powiadomił menedżera CasaSur o swoich obawach. Śledczy, korzystając z wiadomości tekstowych znalezionych w telefonie Payne'a, prawdopodobnie zidentyfikowali osobę, która dostarczyła mu narkotyki, chociaż ta nie została zastana w domu podczas nalotu.
Wstępne wyniki sekcji zwłok ujawniły obecność w organizmie Payne'a „różowej kokainy” - niebezpiecznej mieszanki metaamfetaminy, ekstazy, ketaminy oraz innych narkotyków.
