Robert Janowski odszedł z „Jaka to melodia”
Kiedy kilka lat temu Robert Janowski, po 21 latach prowadzenia „Jaka to melodia”, postanowił odejść z formatu, widzowie nie mogli w to uwierzyć. Wieloletni gospodarz twierdził, że nie podpisał kolejnej umowy, ponieważ nie spodobały mu się zmiany zaproponowane przez Telewizję Polską – miały one na celu odświeżenie formuły show. Całej sytuacji towarzyszyła atmosfera skandalu.
„Nie może się podpisać pod projektem, który jakością odbiega od poziomu, do którego przez lata przyzwyczaił widzów TVP” – oświadczyła w rozmowie z wirtualnemedia.pl menadżerka i żona Janowskiego, Monika Janowska.
Teraz, po długiej nieobecności, w 2024 roku Janowski wrócił na plan „Jaka to melodia”. Jego miejsce zajmował wcześniej Rafał Brzozowski.
Robert Janowski szczerze o powodach odejścia z TVP
Ostatnio Robert Janowski udzielił wywiadu dla portalu Jastrząb Post. Wrócił tam pamięcią do chwili, kiedy postanowił odejść z Telewizji Polskiej. Dziennikarka zaczęła rozmowę od pytania, czy ktoś sugerował mu opuszczenie „Jaka to melodia”. Prezenter zaprzeczył i stwierdził, że nawet były osoby, które przekonywały go do zostania.
Ja mogłem zostać, byłem namawiany, żebym został, no ale nie…
Janowski wspomniał, że był to dziwny czas dla pracowników studia na ulicy Woronicza. Zazwyczaj na korytarzach był gwar, panowała „twórcza, kreatywna atmosfera”, a nagle zaczęło się robić „niefajnie”.
Parę rzeczy już się wydarzyło, ciężko było, rzeczywiście duszno się zrobiło. Tak było cicho. (…) Była taka dziwna cisza, niebezpieczna, niespokojna, jakby coś wisiało w powietrzu. Ludzie się unikali, nie gadali ze sobą, było pusto, niefajnie.
Robert odniósł się też do argumentów dotyczących zbyt dużych ingerencji w programy kulturalne, artystyczne, do których zaliczał się format „Jaka to melodia”. Wyznał, że zmiany miały dotyczyć na przykład tego, kto z gwiazd może i nie może być zapraszany na plan. Dlaczego nie było pozwolenia na niektóre nazwiska? „Bo nie po drodze by im było z wizerunkiem”. Ograniczenia miały dotyczyć też piosenek, które nie mogły być grane – „pana Młynarskiego na przykład”.
Problemem były też „zachwiane proporcje” między „fajną mainstreamową, popową rozrywką”, a disco polo. Prezenter zaznaczył, że nie ma nic do muzyki disco polo, jednak takie rzeczy trzeba zrównoważyć.
To też jest potrzebne, tylko nie w takiej skali – oznajmił.