Maja Frykowska o „piętnie rodziny Frykowskich”
Maja Frykowska, którą wielu widzów z pewnością pamięta jako „Frytkę” z 3. edycji programu „Big Brother”, jest córką operatora filmowego - Bartłomieja Frykowskiego i Anny Toth, wnuczką modelki - Ewy Marii Morelle i producenta filmowego - Wojciecha Frykowskiego, zamordowanego 9 sierpnia 1969 roku przez członków sekty Charlesa Mansona w willi Romana Polańskiego w Los Angeles. Zamiłowanie do kina odziedziczyła w genach. W 2009 roku ukończyła studia aktorskie, a trzynaście lat później została absolwentką kierunku produkcja filmowa na Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi.
W rozmowie z Mateuszem Szymkowiakiem (Świat Gwiazd) opowiedziała o rodzinie i relacjach z rodzicami. 46-latka zdecydowała się na szczere wyznanie:
Mnie wychowała babcia. Moja mama nie była przy mnie, nie była ze mną, jak byłam małym dzieckiem. Miała 19 lat, jak ja się urodziłam, a tata 17, więc to były dzieci, które nie wiedziały kompletnie nic o życiu, o macierzyństwie, o rodzicielstwie.
Dziennikarz zapytał ją, jak reaguje na wzmianki o ciążącym nad nią „piętnie rodziny Frykowskich”. 46-latka nie pozostawiła tego bez komentarza. Powiedziała wprost:
To jest jedna wielka bujda. To jest farmazon. Trzeba to zdemonizować... całą taką historię. To się dobrze czyta. (...) Ta historia żyje. Naprawdę spowodowała, że tamte czasy - lata 70. - i dzieci kwiaty już nigdy nie były takie same. To wstrząsnęło całą Ameryką, całym światem. Do dzisiaj zresztą jest to popularyzowane w różnego rodzaju powieściach, książkach, no i filmach.
W tym momencie wróciła pamięcią do historii swojego dziadka - Wojciecha, mówiąc o nim z uznaniem: „To był pierwszy polski producent, prywatny, który zrealizował pierwszą etiudę Polańskiego »Ssaki«. Był jego wieloletnim przyjacielem”. I przyznała: „Cała moja rodzina to filmowcyy”, wspominając wuja Jerzego Kajetana Frykowskiego i ojca Bartłomieja Frykowskiego, którzy pracowali nad m.in. „Ogniem i mieczem”, „Panem Tadeuszem”, czy „Uprowadzeniem Agaty”.
Tragiczna śmierć Bartłomieja Frykowskiego. Córka wspomina: „myślałam, że mnie poprowadzi do tego ołtarza”
Bartłomiej Frykowski zmarł 8 czerwca 1999 roku w szpitalu w Wyszkowie w wyniku ran zadanych nożem poprzedniej nocy w posiadłości Karoliny Wajdy w Głuchach. Miał 40 lat. Okoliczności jego śmierci do dziś budzą wiele wątpliwości. Córka filmowca wyznała w najnowszym wywiadzie, że informacja o odejściu ojca była dla niej traumatyczna:
Mój ojciec był operatorem filmowym, który zginął u Karoliny Wajdy. Miał z nią romans, do którego potem żadna ze stron się nie przyznawała. Natomiast to była też duża tragedia. Myślę, że to było dla mnie dużą traumą, ta śmierć mojego taty... ponieważ zawsze wydawało mi się, że jeszcze będę miała z nim bardzo dobrą relację i że będzie ten moment, kiedy... no nawet myślałam, że mnie poprowadzi do tego ołtarza w końcu... (...) To był ogromny dla mnie cios.
Bartłomiej Frykowski, fot. Afa Pixx/Zenon Żyburtowicz